niedziela, 8 czerwca 2014

Sobotnie 25. Sobotni początek, sobotni koniec...


Dwa lata to krótki czas. Można by powiedzieć, że znaczy niewiele w życiu człowieka, można uznać ten okres za przejściowy, można nawet o nim zapomnieć po jakimś czasie. Ponad dwa lata, które minęły od pierwszego spotkania w klubie z Darią to dla ciebie czas wyjątkowy. Nic nie jest takie samo, jak było w pamiętnym październiku 2013 roku. Zmieniło się wszystko. Przez rok byłeś szczęśliwy, wszystko układało się po twojej myśli, przez drugi cierpiałeś, walić zaczęło się wszystko, począwszy na związku z Darią, a kończąc na przestaniu całego sezonu w kwadracie dla rezerwowych. Od dziś chcesz zacząć inne życie. Chcesz znów stać się prawdziwym, radosnym Karolem, którego zapamiętał świat. Wszystko jest do góry nogami, ale przecież można to jeszcze naprawić, przecież dla chcącego nic trudnego. Jednak chcieć muszą dwie strony.

Gdy rano otworzyłeś oczy, nie było jej obok, pozostał jedynie jej zapach i mała karteczka, mówiąca, że jest razem z Baśką oraz to, żebyś zostawił na dole jej prezent dla nowożeńców. Uśmiechnąłeś się nawet.  Jednak spojrzenie na wyświetlacz telefonu szybko sprowadziło cię na miejsce. Jak najszybciej musisz zjawić się u Andrzeja. Ubierasz się swobodnie, schodzisz na dół i witasz się z poddenerwowanym przyjacielem, z którym masz dopiąć ostatnie elementy na sali weselnej, sprawdzić bileciki, poprawić kwiaty w wazonach, poprzeszkadzać paniom kelnerkom. Podkradanie im winogrona rozwesela Wronę, więc wykonałeś swój plan. Widzisz jednak, że coś go gryzie, że może ma jakieś wątpliwości. Siadacie przy barku, barman podaje wam po szklance pomarańczowego soku.

- Coś cię gryzie, prawda?
- Nie... Znaczy tak... Boję się, że po ślubie coś się zmieni, że czar pryśnie, że obudzę się i pomyślę, że to był błąd, bo znamy się za krótko...
- Kochasz ją?
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak mocno...
- Więc nie pitol tu o wątpliwościach, bo nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele dałbym, żeby być w twojej sytuacji i zastanawiać się, czy dobrze robię, żeniąc się z Darią... - odchodzisz kilka metrów dalej.
- Nie wiem, jak ty sobie wyobrażasz dzisiejszy wieczór, ale jeśli jutro nie dowiem się, że do siebie wróciliście, albo co gorsza, skrzywdzisz moją siostrę w inny sposób, to uwierz, że bez skrupułów ci przyłożę.
- Ty się moim przyjacielem podobno nazywasz nie? - Andrzej kiwa z uśmiechem głową. - Dzięki przyjacielu, zapamiętam to sobie - dźgasz go w ramię, a potem ruszasz do swojego pokoju.

Bierzesz prysznic. Spływające po twoim ciele krople ciepłej wody są jak symbol oczyszczenia, które właśnie zaprowadzasz w swoim życiu. Nie chcesz dalej tak tego ciągnąć. Pozwolisz dziś Darii wybrać drogę waszej przyszłości. Postawisz ją na rozdrożu dróg, pozwolisz decydować, czy chce jeszcze iść przez życie razem z tobą, czy jeszcze cię kocha. Zakręcasz wodę, Okręcasz się ręcznikiem, wychodzisz z łazienki, zaskakuje cię jej obecność w pokoju. Daria jest tak samo zaskoczona, ale nie twoją obecnością, a ubiorem, a raczej jego brakiem. Ucieka spojrzeniem od twojego nagiego ciała. Wchodzi szybko do pomieszczenia, które przed sekundą opuściłeś. Pierwszy raz od tak dawna widziałeś ją zagubioną, nie wiedzącą co zrobić. Nie jesteś więc jej obojętny. Korzystając z nieobecności Darii zakładasz bieliznę oraz spodnie od garnituru, na koszulę zabrakło ci czasu, więc stoisz przed nią w połowie nagi. Nie ma jeszcze na sobie eleganckiej sukni, ale delikatny makijaż sprawia, że wygląda wyśmienicie.

- Przyjechałam po buty, brat Baśki mnie przywiózł, czeka na dole na mnie... - mówi szybko, a ty bez pośpiechu zakładasz koszulę. 
- Udało ci się je znaleźć? - pytasz obojętnie, choć w środku cały się trzęsiesz. Kończysz zapinanie guzików, sięgasz po krawat.
- Tak... Muszę już iść...
- Poczekaj... - łapiesz ją w ostatniej chwili za nadgarstek. - Pomożesz mi? Dotąd nie nauczyłem się wiązać krawatu...
- Przez rok ja ci go na każdą okazję wiązałam... - staje na łóżku, żeby mieć wygodniej, wzrok skupia na cienkim pasku materiału w takim samym kolorze, co jej sukienka, w końcu sama ci go wybrała. - Nie za ciasno? - pyta z troską w głowie i uśmiechem na twarzy, schodząc z mebla.
- Idealnie...
- To ja już będę lecieć.
- Do zobaczenia, Sobotna...
- Do zobaczenia, Sobotny... 

Uśmiechasz się sam do siebie. Wiesz, że nie warto jest teraz odpuszczać, bo wszystko ma jeszcze sens, wszystko da się jeszcze odbudować. Zakładasz marynarkę, chwytasz płaszcz, zamykasz pokój i schodzisz na dół, po drodze mijając się z członkami obu rodzin. Podgwizdujesz sobie pod nosem, chyba znów czujesz się choć odrobiną szczęśliwy. Od rodziców Pana Młodego dowiadujesz się, że sam zainteresowany jest u siebie w pokoju i czeka na ciebie, przemierzasz więc znów różnicę pięter i bez pardonu wchodzisz do pomieszczenia, gdzie Andrzej grzebie się z podpinaniem kwiatów do kieszonki na piersi. Ty chwytasz swój bukiecik i również przymocowujesz go do marynarki. Obaj stoicie przed wielkim lustrem. Dwóch młodych, przystojnych mężczyzn, dwaj przyjaciele, jeden szczęśliwy, drugi zagubiony. Pozostała wam jeszcze godzina wolnego czasu. Andrzej dzwoni do Baśki, mówiąc przy tym tak bardzo zakochanym głosem, z którego jednak wcale a wcale się nie nabijasz. Ba! Ty mu go nawet zazdrościsz.

Gdy wreszcie docieracie do domu Panny Młodej nie interesuje cię jej wygląd, wzrokiem szukasz stojącej w jej cieniu Darii, która ma na sobie zwiewną sukienkę w kolorze twojego krawatu. W jej oczach widzisz ten specyficzny błysk odbijającego się światła, jej uśmiech ma ten specyficzny i niepowtarzalny kształt, jej spojrzenie tak specyficznie pada jedynie na ciebie. Jest wyjątkowa. Do twoich uszu docierają pojedyncze słowa, sam do końca nie wiesz, co robić, to Daria każe ci się uśmiechać, pozować do zdjęć, czy stać w miejscu dla was wyznaczonym. Stoicie razem pod ramię. Czujesz zapach jej perfum, które jeszcze bardziej cię odurzają. Tak bardzo chciałbyś być teraz na miejscu Andrzeja. Tak bardzo chciałbyś, by ta drobna brunetka, którą poznałeś w pewną sobotnią noc, została twoją żoną. Tak mocno pragniesz widoku swojego dziecka w jej ramionach. Tak mocno nadal ją kochasz. Nadaj tylko Darię widzisz w przyszłości przy swoim boku. Tylko ona jest ci pisana przez Boga.




Daria.

Nie możesz się skupić, tracisz głowę, zachowujesz się znów jak za nastoletnich czasów, nie panujesz nad swoim ciałem, mimowolnie uśmiechasz się bez powodu, twoje oczy cały czas błyszczą, oddech niebezpiecznie przyspiesza, wszystko odczuwasz ze zdwojoną siłą. To Karol, to jego obecność tak na ciebie działa, to on powoduje, że znów czujesz się jak zakochana po uszy nastolatka, a przecież nic nie robi, jedynie jest obok, czasami spojrzy, uśmiechnie się, dotknie dłoni. Powinnaś z wielką uwagą obserwować młode małżeństwo, które składa sobie przysięgę małżeńską, jednak nie potrafisz. Twój wzrok ucieka w jego stronę, obserwuje dokładnie jego ruchy, szuka zmian w jego wyglądzie, które zaszły przez rok. Brakowało ci tego. Brakowało ci jego obecności, jego wyglądu, jego zapachu, uśmiechu, głosu, ciała, dotyku. Brakowało ci całego Karola. Brakowało ci mężczyzny, którego nie przestałaś kochać, a który nie jest już twój. 

Ceremonia dobiega końca, podchodzicie razem do młodego małżeństwa. Życzycie im wszystkiego tego, co najlepsze prosto z serca. Nie omieszkujesz sobie wtrącić uwagi o bratanku czy bratanicy, na co równie żywiołowo reaguje Karol. Ściskacie ich mocno, a potem przesuwacie się w tył, by i inni goście złożyli im życzenia. Odbierasz kwiaty, Kłos prezenty, które zostają zaniesione potem do samochodu. Uśmiechasz się do wszystkich, jednak to jego osobę darzysz największym i wyjątkowym uśmiechem. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak obecni na weselu twoi i Karola dziadkowie zachwycają się wami razem. Obecność przy jego boku niezmiernie mocno ci odpowiada. Wreszcie opuszczacie budynek. Na zewnątrz sypie śnieg, pani fotograf prosi was o chwilę na zdjęcia. Ustawiasz się w wyznaczonym miejscu, tak przyjemnie jest znów poczuć ciepło jego ciała na plecach, gdy zostaje tam ustawiony, a fotograf każe mu cię objąć. To będą wyjątkowe zdjęcia. Na pewno wyjątkowe.

- Ej ale tak szczerze, to ja chciałbym wujkiem już zostać - Kłos zaczyna w momencie, gdy jesteście w drodze na przyjęcie.
- Ty się o swoje dziecko postaraj, a nie naszym się martw - odgryza się mu twój brat. - Latka lecą, a geny z czasem coraz słabsze... Może już nie możesz? - zwijasz się ze śmiechu z "wściekłej" miny Karola.

Przywitanie wzrusza zarówno rodziców Basi, jak i Andrzeja. Twój tato o mało co nie płacze. Uśmiecha się radośnie patrząc to na syna i synową, to na ciebie. Pokochał cię, tak samo jak ty pokochałaś jego. Wie o wszystkim, co działo się w twoim życiu, bo martwiąc się o ciebie przyleciał do Londynu, pozwolił się wypłakać i kazał wybrać tak, abyś była szczęśliwa. Od zawsze ci go brakowało, ale ostatnimi czasy nadrobiliście cały stracony czas rozmawiając ze sobą przez komunikatory internetowe czy telefon. Jesteś przekonana tego, że w pełni odzyskałaś ojca, o którym zawsze marzyłaś. Nie wiedziałaś jednak, jak zareagować, gdy żona ojca poprosiła cię, żebyś mówiła na nią "mama". Miałaś jedną matkę, jednak Anna stała ci się bardzo bliska. Martwi się o ciebie tak samo jak ojciec. Dba o ciebie, troszczy się, gdy tylko może. Teraz również i ciebie wita serdecznie słowami "witaj córeczko". Od pewnego czasu nie liczy się już to, że przez nią nie miałaś ojca, liczy się to, że stała się dla ciebie jak matka.

Wiedziałaś, że twój braciszek i najlepsza przyjaciółka są zakręceni, dlatego nie spodziewałaś się muzyką do ich pierwszego tańca jako małżeństwo wybiorą tak spokojną, romantyczną i wyjątkową piosenkę. Nie mogłaś uwierzyć, w to co słyszysz, gdy do twoich uszu dotarły pierwsze słowa "All For One, All For Love". Na środku parkietu tańczyć zaczyna para młoda, a ty czujesz za sobą jego obecność, czujesz, jak obejmuje cię w talii i składa delikatny pocałunek w skroń. Jest tak magicznie. Tak wyjątkowo. Zamykasz oczy, opierasz głowę o jego tors, jest ci tak dobrze. To jest twoje miejsce na Ziemi, to w jego ramionach czujesz się bezpieczna, kochana, wyjątkowa, piękna. To Karol jest twoim przeznaczeniem. To jego widzisz z waszą pociechą na rękach po wygranym meczu, to on staje ci przed oczyma, gdy tylko zamkniesz je wieczorem. Chce ci się płakać. Nie wiesz, czy robi to sam z siebie, czy tylko po to, żeby stwarzać pozory dla rodziny. Gdy wreszcie nikt nie prosi cię do tańca do kolejnej piosenki, zakładasz swój płaszcz i wychodzisz na ośnieżony taras.

- Nie znikaj.
- Przecież mnie znalazłeś.
- Zawsze cię znajdę, nawet na końcu świata... - podchodzi do ciebie siedzącej na barierce. Kładzie dłonie obok twoich bioder. Patrzy na ciebie, tak samo jak i ty. - Spadniesz...
- Złapiesz mnie.
- Ufasz mi?
- Nigdy nie przestałam... - dłonią dotykasz jego zaczerwionego policzka. Kilkudniowy zarost przyjemnie kuję twoją skórę.Jego oczy od zawsze były dla ciebie zagadką. Nie mogłaś pojąć tego, jaką głębię kryją, gdy patrzy się w nie z bliska. Są magiczne. Już dawno zdałaś sobie sprawę z tego, że w tej niebieskiej szarości już dawno utonęłaś. Schodzisz z barierki. - Idziesz? - pytasz robiąc krok w kierunku drzwi.
- Stój... - łapię cię za przedramię i przyciąga delikatnie do siebie. - Daria, ja... Dziś jeszcze nie wiem, jak to zrobimy... Lecz chcę, chcę tak jak nikt trwać przy twoim boku... Zwykłe "kocham" byłoby w tym momencie zbyt tandetne... Więc jak, Sobotna? Co dalej z nami?
- Pragnę, aby nie był to sen... Kocham cię.





*~*


Sobotni początek, sobotni koniec...

*~*



Dotarłyśmy obie z Kari do końca tej historii...

Myślałam, że już płakać nie będę, bo pisząc ten epilog wszystko mnie cieszyło, ale teraz oczywiście nie wytrzymałam. Mimo wszystko ta historia była sielankowa, więc pożegnać się z nią będzie łatwiej, jednak zostawiam sobie miejsce na możliwe dodatki takim, a nie innym końcem. Karol i Daria to przede wszystkim wspaniała współpraca z Karoliną, która stała się dla mnie jak siostra.

To chyba już moja tradycja, że psuje się w trakcie historii, jednak epilog zawsze jest szczęśliwy. Teraz pierwszy raz nie ma dalszej wizji życia bohaterów. Wymyślcie ją sobie same w swojej wyobraźni. Być może kiedyś zbiorę się w sobie i napiszę jakiś dodatek. Jeśli tak, to się o tym dowiecie.

Dziękuję Wam za wszystko <3
Dziękuję za ponad 44 000 wyświetleń na tę chwilę,
Dziękuję za prawie 400 komentarzy,
Dziękuję za ponad 7 miesięcy na tym blogu,
Dziękuję Kari, że zgodziła się na pisanie,
Dziękuję za wszystkie miłe słowa,
Dziękuję również za te krytyczne,
Dziękuję przypadkowi, że usłyszałam tytułową piosenkę,
Dziękuję wszystkim tym, które upominały się o nowy rozdział,
Dziękuję za Waszą obecność, bo bez niej nie byłoby tej historii.
Dziękuję :*

Całuję,
Wasza Dzuzeppe.


Podziękowanie i przeprosiny 

Na początek chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali, informowali mnie o swoich nowościach... Przede wszystkim chcę podziękować Dzuzeppe, za to że namówiła mnie na "pisanie" czegokolwiek, zawsze jest kiedy jej potrzebuję, nawet kiedy ja zawalałam, ona was nie opuszczała i za to, że zyskałam bardzo bliską mi osobę... 
dziękuję kochanie :*

Teraz przeprosiny 
Przepraszam, za to, że często mnie nie było przy publikacji. Ba nie było mnie nawet przy pisaniu. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że gdyby nie Dzuzeppe, to widziałybyście tylko te dwa rozdziały napisane przeze mnie ... No cóż wena mnie opuściła już dawno. Do tego problemy rodzinne i osobiste. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i nie będziecie mieć żalu... 

Dziękuję za wszystko i całuję :* Kari