sobota, 28 grudnia 2013

Sobotnie 7.

Karol.


Powoli otwierasz swoje oczy, które drażni wdzierające się przez sypialniane okno słońce. Pierwsze, co czujesz, to ciężar spoczywający na klatce piersiowej i łaskoczące cię delikatnie włosy brunetki, która jeszcze słodko śpi. Skąd to wiesz? Jej klatka piersiowa unosi się równomiernie, oczy są szczelnie zamknięte, a jej dłoń kurczowo ściska twoją. Mogłaby być tu, w twoim łóżku już na zawsze. Mogłaby mieszkać w Bełchatowie na stałe, a miałbyś ją zawsze. Niestety zadowolić muszą cię jedynie weekendy spędzone z Twoją Sobotnią Znajomą.



Najdelikatniej, jak tylko potrafisz, starasz się uwolnić od jej zaplątanych włosów i rąk, które kurczowo próbuję cię przy sobie zatrzymać. Uśmiechasz się sam do siebie, cmokasz ją w czubek  głowy i wychodzisz z sypialni. Wczorajszej nocy zdecydowanie  przeholowaliście, ale nie masz nawet myśli, by coś zmieniać. Podobała ci się taka Daria jak w dniu, w którym się poznaliście. Taka dzika, pewna siebie. Wiesz już jednak, że naprawdę jest inna. Wiesz, że zdobyłeś jej zaufanie, by przed tobą zdjęła tą maskę twardości i była po prostu sobą.  Przyrządzasz śniadanie, które zanosisz swojej dziewczynie, budząc ją przy tym. W radosnej atmosferze mija wam cały poranek. Tajnymi sposobami udaje ci się namówić Wasilewską, by wyszła razem z tobą na dwór i urządziła sobie przebieżkę. Jej marudzenie po drodze nie sprawiało ci żadnych wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie. Cieszyłeś się, że poprawi swoją kondycję, która na pewno przyda się jej jeszcze dzisiejszej nocy. Boisz się jedynie tego, że wieczorem padnie zmęczona na kanapie i powie, że cie właśnie znienawidziła.



Ale biegniesz dalej, od dłuższego czasu nie słyszysz już narzekań dziewczyny. Odwracając się, nie widzisz jej marudnego wyrazu twarzy. Nie widzisz jej całej. Zniknęła. Przestraszyłeś się. Krzyczysz jej imię, biegając po całym parku. Zgubiłeś ją. Siedzisz na ławce i szlochasz. Kochasz ją i nie chcesz stracić. Ale przez twoją głupotę mogło jej się coś stać, wiesz ,że nie wybaczyłbyś sobie tego. Po chwili usłyszałeś ciche niecenzuralne słowa, które płynęły zza kępki krzaków za tobą. Podbiegłeś tam jak najszybciej i zobaczyłeś kucającą Darię. Jest zła, ale i szczęśliwa, gdy podchodzisz do niej. Od razu rzuca ci się w ramiona i nie chce odkleić się od twojej klatki piersiowej.



- Przepraszam... - szepczesz w jej włosy.

- Mogłam się nie obrażać i pilnować się mojego chłopaka. Wtedy nie wylądowałabym w krzakach - uśmiecha się. - Wracajmy już do mieszkania, co?
- Jak sobie życzysz - całujesz ją w skroń i odwracasz się tyłem. - Wskakuj. Należy ci się to, żebyś mogła widzieć świat z wysokości ponad dwóch metrów - śmiejesz się do niej, a po chwili czujesz jej ciężar na plecach.
- Ale na pewno możesz?
- Przecież nigdzie mi nie napisali w kontrakcie, że nie mogę nosić swojej dziewczyny na plecach, więc przeciwwskazań nie ma - śmiejesz się.


Stawiasz ją na ziemi dopiero pod klatką. Szukasz w kieszeni bluzy kluczy i wchodzicie do środka. Przepuszczasz ją pierwszą, by szła przed tobą. Nie byłbyś sobą, gdyby twój wzrok automatycznie nie powędrował na jej pośladki odziane jedynie czarnymi, sportowymi leginsami. Twoja męska natura niewątpliwie daje o sobie znać, bo na piętrze, gdzie mieszkasz, szybko doganiasz Darię i popychasz na drzwi wejściowe. Stajesz tuż za nią, ciało przy ciele, szepczesz o tym, jaka jest zmysłowa i jak na ciebie działa, co czuje na własnych pośladkach.



- Chyba popracujemy trochę nad twoją kondycją, ale w zdecydowanie przyjemniejszy sposób niż bieganie... - szepczesz, otwierając drzwi. - Teraz na pewno cię nie zgubię.



Bierzesz ją na ręce i wędrujesz w kierunku łazienki. Nie pozwalasz jej złapać tchu, gdyż twoje usta cały czas przyklejone są do jej malinowych warg i rozgrywają z nimi wojnę. Najdelikatniej, jak tylko potrafisz, ściągasz z niej wszystkie ubrania. Dziewczyna nie pozostaje ci dłużna i już po chwili oboje nadzy wchodzicie pod prysznic. Twoje dłonie błądzą po jej nagim ciele. Zataczają koło wokół jej piersi, muskają ramiona, głaskają nogi, ściskają pośladki. Twój oddech drażni jej skórę. Usta muskają jej wargi. Cały należysz do niej. Cały się w niej zakochałeś, a dopiero dzisiejszy incydent w parku ci do uświadomił.




Daria.



Leżysz w łóżku człowieka, który z każdą następną sekundą zaczyna znaczyć dla ciebie coraz więcej. Z każdym momentem w twojej głowie zaczynają rodzić się piękne wizje waszej wspólnej przyszłości. Widzisz biegające razem z dwoma wielkimi psami dzieci, dwóch chłopczyków i dziewczynkę. Na tarasie widzisz siedzące razem i przytulające się do siebie małżeństwo. Dwoje ludzi po trzydziestce. Wszyscy uśmiechnięci, radośni. Po prostu szczęśliwi. Oddałabyś wszystko, byleby kiedyś tak właśnie było. Marzysz o tym, żeby zostać żoną Karola, a znasz go od  miesiąca.



Czujesz na karku delikatne pocałunki, a czyjeś długaśne palce miziają cię po nodze. Śmiejesz się w środku, żeby tylko nie dać Karolowi znaku, że już od dawna nie śpisz. Pozwalasz, by jego dłonie odnalazły drogę pod koszulkę, którą masz na sobie, a która notabene należy do niego. W końcu odwracasz się do niego i zachłannie wpijasz w jego usta, a palce wplątujesz w jego przydługie włosy. Słyszysz jego gardłowy śmiech. Wciąga cię na siebie i majstruje przy tym, by ściągnąć z ciebie górną część garderoby. Cholernie ci się to podoba. Pierwszy raz czujesz przy mężczyźnie, że mimo wszystko nie pragnie jedynie twojego ciała, ale chce twojej duszy. Chce ciebie całej.



- Tylko nie to... - mruczysz niezadowolona, słysząc dzwonek do drzwi. - Niedziela jest... - marudzisz, gdy Karol zsuwa cię z siebie, wstaje z łóżka i idzie sprawdzić, kto przyszedł.

- Zaraz wracam, kotek! - krzyczy z korytarza. Słyszysz, że otwiera drzwi, a w całym mieszkaniu od razu rozlega się głos jakiejś kobiety.
- Karolku, jak my cię dawno nie widzieliśmy... Karol, jest piętnasta, a ty w bokserkach jeszcze paradujesz? Pewnie tak wczoraj zabalowałeś po meczu, że teraz odsypiasz. Właśnie, gratulacje synku, świetny mecz... Ubieraj się szybko, zaraz obiad odgrzeje... No Mieciu rozbieraj się, a nie tak stoisz, a ty Karolu mógłbyś się chociaż przywitać, a nie tak stoisz...
- Witaj mamo...
- No już leć się ubierz, a my z ojcem idziemy do salonu - słyszysz jak go pogania. Sama wstajesz powoli z łóżka i zmierzasz w kierunku korytarza, ubrana w krótkie spodenki i bokserkę.
- Mamo, ale nie możecie...
- Czego nie możemy? 
- Bo ja nie jestem sam...
- Jakoś nikogo tu nie widzę, więc...
- Dzień dobry... - wyłaniasz się z sypialni i widzisz dwoje starszych ludzi, którzy są rodzicami Karola.
- Mamo, tato... to jest właśnie Daria, moja dziewczyna - przedstawia cię, przyciągając do siebie i obejmując.
- Miło mi państwa poznać, ale miałam nadzieję, że nastąpi to w nieco bardziej sprzyjających okolicznościach, Daria Wasilewska - podajesz obojgu dłoń. Pan Mieczysław muska ustami twoją dłoń, a pani Anna serdecznie ją ściska.
- To my sobie pójdziemy do kuchni, a wy spokojnie się... Ubierzcie się - puszcza ci oczko, ciągnie męża za rękę, by po chwili zniknąć razem z nim za drzwiami salonu. Dopiero teraz oboje wybuchacie śmiechem,
- To poznanie teściów masz już za sobą - dostajesz soczystego buziaka i razem z Karolem zamykasz się w jego sypialni, by się ubrać.
- Więc zamierzasz się ze mną ożenić?
- Nad tym, to jeszcze pomyślimy kochanie... - uśmiecha się chytrze i przebiera się, co i ty czynisz.


Godzinę później siedzicie razem we czwórkę przy stole i zajadacie się przepysznymi pierogami, które zrobiła mama Karola. Strasznie przypominają ci te, które robiła Twoja mama na każdą wigilię, którą obie spędzałyście w Krakowie u Babci i dziadka, gdzie zawsze było pełno ludzi. Dawno się już nimi nie widziałaś. Ostatnio byłaś u nich w sierpniu na krótkich wakacjach. Chcesz przedstawić im Karola i tak jak zawsze, w nocy słuchać tego, co o chłopaku sądzi twój dziadek. Mężczyzna, który zastąpił ci ojca.



O dwudziestej zaczynasz pakować wszystkie swoje rzeczy, by ruszyć w drogę do Warszawy razem z rodzicami środkowego, którzy ci to zaproponowali. Niby przez przypadek do walizki pakujesz jego koszulkę, w której dziś spałaś. Również przez niby przypadek sama zostawiasz u niego swój sweter. Całujesz go mocno w usta, żegnasz się i wychodzisz razem z jego rodzicami. Wsiadasz do ich samochodu i ruszacie w podróż do stolicy. PO dwóch godzinach pan Miecio zatrzymuje się pod twoim blokiem, wyjmuje twoją walizkę z bagażnika i żegna się z tobą, a pani Ania zostaje jeszcze na chwilę przy tobie.



- Cieszę się, że Karol cię poznał... Jesteś wspaniałą dziewczyną i możesz być pewna, że z mojej strony, jak i mojego męża będziecie mieli zawsze pomoc... Jeśli Karolowi się odwidzi i cię zostawi, to sama dam mu popalić - puszcza ci oczko.

- Nie trzeba... Ale bardzo pani dziękuję, bo to dla mnie ważne - uśmiechasz się.
- Już cię tu nie zatrzymuję, leć do siebie na górę. Do zobaczenia...
- Do zobaczenia...

~*~*~
Witajcie :* 
Kari : Witajcie kochane :) Mamy już siódemkę :) Gorąco zachęcamy do czytania i komentowania.....buziaki :*:*
Dzuzeppe : Ja jestem na razie na etapie nadrabiania, więc z moimi blogami jeszcze się chwilę wstrzymam z publikacją. Po nowym roku wracam już na stałe ;)
Macie taki przyjemny rozdział, jak to Daria poznała swoich "teściów" :P Choć nie wiadomo czy rzeczywiście nimi będą ;) Tak sobie patrzę na to ile Was tu jest i jest mi tak ciepło na serduchu :* Dziękuję wam :* No i chyba tak sobie myślę, że jesteśmy na półmetku tej historii, ale nie wiem, jak to nas wszystko jeszcze poniesie :D
Buźki :*  

Zapraszam :

sobota, 21 grudnia 2013

Sobotnie 6.

Daria.


- Baśka, do cholery jasnej, ja nie mam w co się ubrać!


Krzyczysz na całe mieszkanie, gdy twoja przyjaciółka stara się przygotować coś do jedzenia, a ty stoisz przed wielką sypialnianą szafą i wpatrujesz się w każde ubranie i nie potrafisz wybrać stroju, jaki będzie najlepszy na jutrzejszy wieczór. Za parę godzin jedziesz do Bełchatowa, a Basia przejmują władzę nad twoimi czterema kątami. Nie wiesz, co tu się może dziać, lecz przeczucie mówi ci, że zadowolona po powrocie nie będziesz. Jednak zgodziłaś się na jej prośbę, więc skutki decyzji poniesiesz dopiero w poniedziałek, gdy wrócisz z powrotem do Warszawy.

Jedynym ratunkiem na twój kłopot są szybkie zakupy. Siłą wyciągasz Stachecką z kuchni, karzesz się ubierać, a parę minut później sadzasz w swoim samochodzie. Z radia rozbrzmiewają najmodniejsze obecnie piosenki, a wy próbujecie je śpiewać. Na pewno nie będziecie drugą Dodą, śpiewając jej "Wkręconych", czy nową Grzeszczak przy "Księżniczce". Wy jesteście jedyne, wyjątkowe. Jesteście D&B. Diabelnio-Brutalnie wyjące. Parkujesz pojazd przed centrum handlowym, by ruszyć w poszukiwania sukienki.

Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, kiedy mija godzina piętnasta, a to właśnie o tej porze powinnaś być już w drodze. Komórka wibruje już od kilku minut, lecz ty skupiasz się aktualnie na zlokalizowaniu Basi, która zaginęła w dziele damskiej bielizny. Dziwisz się jej, że się tak stara, lecz sama wcale nie robisz inaczej. Maćka poznałaś bliżej kilka dni temu. Zdanie o nim zmieniłaś po jego pierwszym szczerym uśmiechu i rozmarzonym wzroku skupionym przeważnie tylko na swojej przyjaciółce. Wiesz, że możesz być o nich spokojna. 

- Halo... Zagadałam się... Z Basią... Tak za dwie godzinki... Też cię całuję... Do zobaczenia - rozłączasz połączenie i patrzysz na przyjaciółkę, która ma dziwny wyraz twarzy. - No co?
- Nie uważasz, że to trochę dziwne jak się zachowujecie?
- Basia, pozwól mi się bawić... Karol to pierwszy chłopak, który nie widzi we mnie pustej lalki, którą można pieprzyć... Zrozum... Przy nim czuję się tak inaczej, lepiej...
- Wiesz, że możesz żałować?
- Mogę żałować wszystkiego. Wyboru kierunku studiów, mieszkania, ciebie, jako zwariowaną i najlepszą na świecie przyjaciółkę... Ale wiesz co? Chcę spróbować...
- Ty się chyba w nim zakochałaś...
- Basia...- wzdychasz z bezsilności. - Nie wiem...

Rozdzielacie się, więc czym prędzej wsiadasz do samochodu i ruszasz w drogę do Karola. Znów cały pojazd wypełniają dźwięki muzyki. Tym razem nie jest to jednak losowo wybrany utwór. Sama nie wiesz dlaczego, lecz nucisz pod nosem słowa razem z Aguilerrą. Jej "Hurt" odpowiada ci stuprocentowo. Mimo, że teraz jesteś szczęśliwa przypominasz sobie te chwile, gdy do twojego pokoju zapukała babcia i powiedziała, że mama miała wypadek, że jest w stanie krytycznym, że może nie przeżyć. Była twoją najbliższą osobą, gdyż ojca nawet nie poznałaś. Po śmierci mamy też tego nie chciałaś. Wolałaś żyć sama, niezależnie. To właśnie dlatego starałaś się udawać twardą, pewną siebie. 

Taka byłaś przez przeszło sześć lat. Dopiero sobota sprzed miesiąca odmieniła całe twoje życie. Nie myślałaś, że możesz stać się znowu sobą i to na dodatek przy mężczyźnie, lecz teraz wiesz, że tak można. Wiesz, że nie potrzebujesz udawać, ranić innych naokoło. Ty potrzebujesz jedynie Karola, jego ciepłych ramion, czułego dotyku, zachłannych pocałunków. Potrzebujesz jego miłości. Nawet jeśli miałby na głowie platynowy blond, ty będziesz go kochać, bo wiesz już, że tym uczuciem go właśnie darzysz. Miłością...



Karol.  



Zdenerwowany przydreptujesz z nogi na nogę. Mimo zmęczenia po wygranym meczu z Akademikami z Olsztyna, nie odpuścisz sobie tego, by teraz stać na dworze i czekać na dziewczynę. Daria powinna już od dawna być na miejscu i zajmować twoją łazienkę. Wreszcie widzisz jej auto podjeżdżające na parking. Podbiegasz do samochodu z wielkim entuzjazmem. Od razu wyciągasz ją z pojazdu i zatapiasz swoją twarz w jej włosach, by po chwili delikatnie posmakować jej malinowych ust. Mógłbyś witać się z nią tak już każdego następnego dnia. Mógłbyś cały czas mieć ją już przy sobie i nie wypuszczać z ramion. Mógłbyś chyba nawet teraz uklęknąć przed nią i poprosić, żeby za ciebie wyszła.



Dopiero chrząknięcie i cichy komentarz starszej pani karze ci się do niej oderwać i lekko uśmiechnąć do staruszki, która widzi was za kilka lat przed ołtarzem. Jeszcze raz przysuwasz się do niej i tym razem stanowczo, muskasz jej wargi. Odpowiada na zaczepkę, przygryzając delikatnie twoją dolną wargę. Uśmiechasz się tylko cwaniacko, z samochodu wyjmujesz torbę. Łapiesz Dziewczyną za ręką, w drugiej trzymając jej rzeczy. Nawet klatka schodowa i winda muszą zobaczyć to, jak bardzo za sobą przez te dwa tygodnie tęskniliście. Sam się sobie dziwisz, że potrafiłeś się tak łatwo zakochać w tej dziewczynie. Bo tak niewątpliwie jest, Karolu. Kochasz ją na zabój i możesz zrobić wszystko, o co cię tylko poprosi.



Zaskakujesz ją późnym obiadem, który od razu nakładasz na talerze. Daria zachwyca się twoją paelą, komplementując przy tym twój kuchenny fartuszek. Odpowiadasz jedynie tym, że w każdej chwili będzie mogła w nim paradować, gdy na ubrania będzie jej za gorąco, wystawiając przy okazji w jej kierunku język.  Prowadzisz dziewczynę do łazienki, a mówiąc, że ma godzinę tylko dla siebie na przygotowanie do imprezy, zostawiasz ją samą w pomieszczeniu. Sam dzwonisz do przyjaciela i potwierdzasz przybycie. Próbując dobić się do łazienki, zdajesz sobie sprawę, że do kobiet nie można mówić wszystkiego. Teraz nie możesz dostać się do pomieszczenia, żeby z niego skorzystać.



- Daria?!

- No?!
- Mogę na chwilkę? - mówisz zmysłowym głosem.
- Na seks nawet nie masz co liczyć, Kłosie - słyszysz jej perlisty śmiech.
- Ale mi nie o to biega... Mi się siusiu chce - znowu wybucha śmiechem, lecz otwiera drzwi, wychodzi w samym ręczniku i zostawia cię samego w łazience. Chwilę później kończysz wycieranie rąk i udajesz się do sypialni, gdzie Wasilewska przekopuje swoją torbę.


- Karol... Przecież ja nikogo tam nie znam... - wzdycha ciężko, zerkając na ciebie.

- Znasz mnie  - obejmujesz ją lekko od tyłu. 
- Tobie się tak tylko wydaje, że będzie wspaniale, a co, jeśli mnie nie polubią?
- Kogo, jak kogo, ale ciebie na pewno polubią - dajesz jej całusa w policzek.
- To teraz powiedz mi, w którą mam się ubrać? - wskazuje ci na dwie sukienki. Jedną czerwoną bez pleców, a drugą małą czarną z koronkowym dekoltem.
- Jak dla mnie, to możesz się w nic nie ubierać - uśmiechasz się cwaniacko, lecz od razu tego żałujesz, czując jej paznokcie wbijające się w twoje udo.
- Czyli co? Mam iść nago na imprezę twojego kumpla? -  pogrywa sobie z tobą, z twoim ego.
- O nie ma pani! - schylasz się i kłonisz. - Nie mogę pozwolić na to, aby nikczemni nicponie ślinili się na widok prześlicznej urody panienki - wybuchacie oboje śmiechem. - Najlepiej będzie, jak założy panienka coś pod samą szyję, żeby nie kusić losu... A tak na serio to mała czarna - jeszcze raz przelotnie całujesz jej usta i sam znikasz w łazience, żeby się odświeżyć.


Równo o dwudziestej wysiadacie z taksówki pod blokiem Andrzeja i udajecie się na górę. Czujesz, jak Daria drży z przerażenia. Chwytasz ją za rękę, uśmiechasz się i prowadzisz na ostatnie piętro do mieszkania Wrony. Pukasz do drzwi, lecz nikt wam nie otwiera. Wchodzicie do środka, a wasze bębenki uszne bombardowane są jeszcze bardziej donośniejszą muzyką niż ta na klatce schodowej. Odwieszasz wasze kurtki do szafy w przedpokoju i razem z dziewczyną wchodzisz w samo centrum imprezy, gdzie zgromadzeni są już niektórzy zaproszeni goście.



Po kolei przedstawiasz Wasilewską każdej napotkanej osobie, zaznaczają, że jest twoją dziewczyną.  Widzisz, że Daria na początku krępuje się. Proponujesz jej coś do picia, więc udajecie się do kuchni. Szybko przyrządzasz drinki, robiąc furorę jako barman wśród wielu zebranych, a szczególnie wśród kobiet. Doskonale widzisz ten podrażniony wzrok jak u lwicy u Darii, która dosłownie wyrywa cię z kobiecych szponów i ciągnie na środek prowizorycznego parkietu. Znowu jest taka, jak w noc, kiedy się poznaliście. Nie patrzy na innych, nie interesują ją wszelakie komentarze i uwagi, nie liczy się to, że połowa mężczyzn śledzi za nią wzrokiem. Liczy się jedynie to, że ma ciebie obok i doszczętnie wykorzystuje to, aby pokazać, że jesteś jej. A przecież jesteś, więc nie protestujesz. Wręcz przeciwnie. Sam robisz to samo.



- Zachowywałaś się dziś, jak ostro napalona kobieta - szepczesz wprost do jej ucha, gdy bełchatowskimi uliczkami wracacie do twojego mieszkania.

- Bo jestem napalona... - zatrzymuje się i chwyta za czarny krawat. - Na ciebie - pociąga za jego koniec i wpija się w twoje usta. - I mam teraz na ciebie ochotę... - szepcze, gdy przekraczacie drzwi wejściowe do bloku, w którym mieszkasz.


Sam nawet dokładnie nie potrafisz nadążyć nad jej poczynaniami. Wchodząc po schodach, obijacie się od ścian i zataczacie na nich, co rusz lądując na czyichś drzwiach wejściowych. Jak najszybciej otwierasz drzwi i rzucasz się na wchodzącą do środka jako pierwsza, Darię. Przygwożdżasz ją do ściany. Zdzierasz z niej kurtkę, przy okazji swoją rzucając w kąt. Łapiesz pod pośladkami i niesiesz do sypialni. W tym momencie nie interesuje cię to, że za ścianą masz wrednych sąsiadów, że przez najbliższy czas nie oszczędzą ci niepotrzebnych komentarzy, że znów będziesz musiał wysłuchiwać, że nie tylko ty mieszkasz w tym budynku. Jednak w tym momencie liczy się tylko Ona, tylko ta drobna brunetka, twoja Sobotnia znajomość, która zawojowała twoim światem, która rozkochała cię w sobie.



~*~*~

Kari: Zapraszamy na kolejny rozdział :) Cały dzień byłam na nartach i nie mogłam wcześniej dodać rozdziału, za co przepraszam :* Życzę wszystkim czytelniczką Wesołych i spokojnych Świąt :) 

  Dzuzeppe: Ja dziś muszę wam coś powiedzieć.  Wczoraj nie pojawiły się "Pozory" gdyż nie jest ze mną dobrze. Jestem chora i nikt nie wie na co. Robię sobie przerwę do końca roku i dopiero wtedy postaram się wrócić. Z racji tego, że przed świętami się już raczej nie zobaczymy, chciałabym życzyć wszystkim moim czytelniczkom Wszystkiego Najlepszego.  Pragnę aby każda czytana czy pisana historia była tą najlepszą i wyjątkową.  Wesołych Świąt ;-*
Ps. A dziś z racji tego, że mi lepiej dodałam Pozory ;)

sobota, 14 grudnia 2013

Sobotnie 5.

Daria.


Wtorkowy poranek spędzasz już w swoim łóżku. Nie możesz zapomnieć o weekendzie spędzonym razem z Karolem. Nie możesz zapomnieć, jak jego usta krążyły po twoim nagim ciele, doprowadzając je do wrzenia. Nadal łapiesz się na tym, że kciukiem jeździsz po dolnej wardze i przypominasz sobie wasz pierwszy pocałunek. Przymykając oczy, od razu widzisz moment, gdy rano wsiadłaś w pociąg, a on nie chciał puścić twojej dłoni. Jedno jest pewne. Zaczynasz się zachowywać, jak nie ty.



 Z jednej strony to był najlepszy weekend w twoim życiu, z drugiej zaś masz ochotę zabić przyjaciółkę za to, że zostawiła cię samą. Masz do niej żal, bo przecież mogła ci chociaż powiedzieć, zadzwonić  a nie wysłać tylko krótki SMS, że masz nie wracać do hotelu. Twój telefon zaczyna wibrować na szklanym stoliku. Patrzysz na wyświetlacz i zauważasz nową wiadomość od Basi.  


"Kochana znajdziesz dla mnie czas dzisiaj? Musimy porozmawiać. Nie gniewaj się na mnie. Może być o 14 w naszej kawiarni? Odpisz jak najszybciej. Całuski :* "


Nie wiesz co zrobić, masz do niej żal, ale nie potrafisz się na nią gniewać, w końcu jesteście przyjaciółkami.  Odpisujesz tylko " Dobra będę :*". Jest dopiero dziesiąta rano. Nie wiesz kompletnie, co robić. Nie lubisz mieć za dużo czasu. Wolisz w biegu przygotowywać się do wyjścia. Do laptopa podpinasz pen drive i przeglądasz zdjęcia, które zrobiliście razem z Karolem w Bełchatowie. Nadal nie możesz uwierzyć, że zaprosił cię do swojego mieszkania. Nie myślałaś nawet, że jeszcze kiedykolwiek się zobaczycie. Po prostu chciałaś zapomnieć o nim, tak jak o każdym poprzednim, ale on nie był "każdym"



Straciłaś rachubę czasu. Jest już po trzynastej, a ty dalej siedzisz w piżamie, popijać kawkę. Zrywasz się szybko i biegniesz do szafy, nie masz czasu na wymyślanie, co dziś założysz na siebie, dlatego wyciągasz swoją niezawodna jeansową koszulę i czarne rurki. Jeszcze nigdy tak szybko się nie zbierałaś, ale musisz mieć około pół godziny, żeby dojechać w umówione miejsce. Zakładasz swoje ukochane brązowe buty i bierzesz torbę w tym samym kolorze. Wychodzisz z mieszkania, uprzednio zabezpieczając się przed kradzieżą, zakluczeniem domostwa. Odpalasz swój samochód i jedziesz pod wskazany przez przyjaciółkę adres. Wchodząc do środka, widzisz już Basię.



- Cześć  - Basia posyła ci serdeczny uśmiech.

- No cześć... Przypomniałaś sobie o mnie? - nie próbujesz ukryć swojej złości na nią.
- Kochana chciałam cię bardzo przeprosić za to, że cię wtedy zostawiłam. To nie miało tak wyglądać. Maciek mnie namówił. Wiesz, że mi na nim zależy i to nie jest zwykłe zauroczenie - kontynuowała swój monolog. - Ja się w nim zakochałam. Chcieliśmy spędzić ze sobą trochę czasu. Tak wiem, to nie było miłe z mojej strony, żeby napisać ci tylko SMS-a, abyś nie wracała na noc, ale no to był impuls. Kurcze, proszę zrozum mnie i wybacz. Proszę - zrobiła minę niczym kot ze Shreka.
- Tak, przyznam nie było to miłe, ale powiedzmy że się nie gniewam - na twoją twarz wkrada się nikły uśmiech.
- Daria, a tak w ogóle to gdzie spałaś?
- Basia to długa historia - wzdychasz głośno.
- Mamy czas - odpowiada ci, a gestem przywołuje kelnera i zamawia dwie duże kremówki.
- No dobra... Zacznę od tego, że kiedyś w klubie poznałam pewnego mężczyznę. Spędziliśmy razem noc, ale do niczego między nami nie doszło - od razu prostujesz sytuację. Jednak z każdym twoim kolejnym słowem jej źrenice powiększały się jeszcze bardziej. - Rano zrobiłam śniadanie, gadaliśmy, a potem po prostu wyszedł i myślałam, że już więcej się nie zobaczymy. Właśnie wtedy po tym meczu w sobotę podszedł do mnie. Nawet nie wiesz, jaka byłam zaskoczona. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Zapytałam, skąd się tu wziął i wytłumaczył mi, że jest siatkarzem i gra w miejscowym klubie. Powiedziałam mu o tym, co mi zrobiłaś i wtedy zaprosił mnie do siebie...
- Co?! Przespałaś się z nim?
- Tego jeszcze nie powiedziałam... 
- To dlaczego nie wróciłaś ze mną do Warszawy?
- No bo ten...
- No słucham.
- Oj bo zostałam z Karolem na cały weekend i... 
- Słucham dziewczyno - uśmiecha się zwycięsko, bo już wie, że Karol nie jest ci obojętny.
- Baśka... On jest wyjątkowy.


Wodzisz rozmarzonym wzrokiem po każdym meblu, każdym najdrobniejszym dodatku w lokalu. Cały czas się uśmiechasz, gdy opisujesz Basi, jak jest twój książę z bajki, na którego wreszcie trafiłaś. Mówisz o nim, jak o najdoskonalszym człowieku, jakiego stworzył Bóg. Po godzinie przyjaciółka wie już, co robiliście godzina po godzinie. Tak okropnie cieszysz się, że masz ją obok siebie i możesz to wszystko jej powiedzieć. Chyba właśnie się zmieniasz, Wasilewska...




Karol. 



Kolejny zwykły dzień. Jeszcze wczoraj w całym mieszkaniu unosił się jej zapach, a w uszach bębnił ci jej dźwięczny śmiech. Dziś mija dopiero drugi dzień odkąd wyjechała, a ty już wariujesz. Chciałbyś, aby jak najszybciej ponownie była sobota, kiedy będziecie grać u siebie, a ty będziesz mógł ponownie zaprosić ją na weekend. Nadchodzący spędzisz w Kielcach, grając spotkanie wyjazdowe z Efektorem. Masz jedynie nadzieję, że gdyby Daria była na hali, to byłaby z ciebie dumna. To dla niej teraz chcesz się starać.



Wczorajszy, jak i dzisiejszy trening pozwala ci choć na chwilę oderwać myśli od dziewczyny, która zawładnęła twoją głową. Andrzej i Paweł od razu cię rozgryźli i od wczorajszego wypytują cię o "Tajemniczą nieznajomą", z którą widzieli się w sobotni wieczór. Nie wiesz nawet co im powiedzieć, a oni dociekliwie żądają od ciebie opowiedzenia całej historii. Wczoraj cały czas ich zbywałaś, dziś już to nie przejdzie, bo cała drużyna wie już, że weekend spędziłeś z miłą koleżanką.



- Jaka ona jest?

- Wyjątkowa... - odpowiadasz na pytanie Wrony, kiedy razem z Zatorskim ładuje się do twoich własnych czterech kątów.
- A coś więcej? - docieka libero.
- Daria jest inna niż wszystkie. Jak się śmieje, to tak prawdziwie, tak, że i ja mam ochotę się śmiać. Jak coś mówi, to jej głos jest jak balsam dla moich uszu. Jak się do mnie przytula, to czuję, jakbym był jej obrońcą, jakby moim zadaniem było chronienie jej. Jak mnie całuje, to wszystko obok traci sens, bo liczy się tylko ona...
- Jak dotykasz jej ciała, to sam masz dreszcze...
- Jak czujesz bicie jej serca, to twoje bije tak samo...
- Taka właśnie jest...
- Idealna?
- Bardziej niż idealna - odpowiadasz chłopakom i wychodzisz z salonu do kuchni. - Piwko?!
- Z chęcią - odpowiadają z entuzjazmem.


To chyba pierwszy tak luźny wieczór, jaki z nimi spędziłeś. Miesiąc temu każdą wolną chwilę spędzałeś z Wiktorią. Teraz chcesz te chwile dzielić między chłopaków, a Darię, która żyje w Warszawie. Nie wiesz, jak może między wami być, ale chcesz namówić ją do tego, żeby spróbować być razem. Nie masz ku temu żadnych wątpliwości. Chcesz, by z tobą była. Chłopaki zbierają się po dwudziestej pierwszej. Wspomnieniami wracasz do chwili, gdy jej oczy śmiały się do ciebie, gdy jej usta przywierały do twoich, gdy ona sama pozwoliła ci na bliskość.



Gdy leżysz już w łóżku, a zegarek w telefonie informuje cię, że za kilka minut wybije północ, w twojej głowie zaczyna rodzić się mętlik. Głównym dylematem jest to, czy możesz do niej zadzwonić. Wczoraj to ona do ciebie zadzwoniła z podziękowaniami za wspaniały weekend, więc dziś twoja kolej. Szukasz jej numeru i wybierasz opcję "połącz". Czekasz kilka sygnałów, lecz po drugiej stronie nadal słyszysz tylko głuchą cisze. Dopiero, gdy masz już rozłączyć połączenie, słyszysz barwny głos dziewczyny.



- Przepraszam, brałam prysznic - od razu się tłumaczy. - Hej. Miło, że dzwonisz.

- Jeśli za późno, to przepraszam. Zadzwonię jutro...
- Nie! Nie przeszkadzasz. Prawdę mówiąc, to stęskniłam się za twoim głosem...
- W zasadzie, to ja też - śmiejesz się, a Daria robi to samo. - Chciałem usłyszeć tylko twój głos i powiedzieć ci dobranoc.
- Więc możesz to zrobić.
- To dobranoc. 
- Dobranoc. 
- Tęsknię...
- Brakuje mi ciebie...
- Przyjedziesz za tydzień na weekend, bo teraz jedziemy na meczu z Kielcami?
- A przyjmiesz mnie pod swój dach?
- Odpowiedź może być tylko jedna... - śmiejesz się.
- Więc przyjadę...
- Zadzwonię jutro...
- Zadzwoń.
- To teraz chyba mogę się już pożegnać. Dobranoc.
- Dobranoc...

~*~*~

 Kari : Witam Was w kolejną sobotę :) Nowy odcinek sobotnich, jako tak naprawdę mój debiut :P to pierwszy rozdział pisany przeze mnie, oczywiście Dzuzeppe też interweniowała , musiała dużo poprawiać i uzupełniać... Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się spodoba... Buziaki :*

Dzuzeppe : No własnie debiut Kari. Jak go oceniacie. Mi się tak Daria w jej wykonaniu podoba :* Ja już dziś znikam, ale zapraszam Was serdecznie na Małżeńskie pozory #11 oraz Jednopartówkę ;) no i standardowo do zadawania mi pytań ;) 
Jakoś powoli nadrabiam, ale "Add me wings" jutro nie będzie, bo rodzina przyjeżdża :(
Pozdrawiam :*

Ps. Zapraszamy do nowej zakładki :D Poczytajcie sobie nasze odpowiedzi na pytania ;)

sobota, 7 grudnia 2013

Sobotnie 4.

Karol.


Do twojego umysłu dociera to, że czas wstawać. Twoje powieki niechętnie unoszą się do góry, a blask światła powoduje ich ponowne przymknięcie. Przewracasz się na drugi bok i natrafiasz na burzę brązowych włosów. Myślisz, że to sen. Że za chwilę obudzisz się zlany potem i cały ten czar pryśnie. Próbując przekonać się do dręczących cię myśli, mrugasz oczami, lecz ona nadal leży przed Tobą. Gładzisz jej ramie, co jeszcze mocniej uświęca się w przekonaniu, że nie jest to sen.



W doskonałym humorze wydostajesz się z pościeli i udajesz się do kuchni. Kucharzem jesteś tylko takim, żeby nie umrzeć z głodu, ale doskonale wiesz, co możesz i umiesz zrobić na śniadanie. Wyjmujesz wszystkie składniki potrzebne do przygotowanie naleśników z twojego tajnego przepisu, który znasz od mamy. W zasadzie to przepisu na nie dokładnego niema. Zawsze wszystko dodajesz na oko. Jedno o czy pamiętasz, to ten sekret cukier wanilinowy i proszek do pieczenia. Mieszasz wszystko i już po chwili wlewasz ciasto na patelnię. 



Po upływie pół godziny elegancko przygotowane naleśniki z Nutellą i powidłami truskawkowymi lądują na tacy razem ze świeżo zaparzoną kawą. Chwytasz wszystko w dłonie i zmierzasz do miejsca twojego niedawnego snu. Stawiasz jedzenie na stoliku obok łóżka, a sam układasz się przy jej plecach. Palcem wskazującym wyznaczasz drogę przez całą jej rękę. kciukiem zahaczasz o cienki pasek ramiączka podkoszulki na ramieniu i osuwasz go w dół. Przybliżasz się do jej karku. Delikatnie odgarniasz włosy i równie subtelnie muskasz jej skórę pocałunkiem.



- Karol, co ty...? - twoje zapędy od razu maleją, podnosisz się do pozycji siedzącej.

- Przepraszam... Zrobiłem śniadanie - brawo panie "Szybka zmiana tematu". 
- Nie musiałeś...
- Ty robiłaś u siebie, więc ja robię tutaj - uśmiechasz się i zachęcasz do jedzenia.


Po śniadaniu po prostu oddajesz jej półkę z ubraniami byłej dziewczyny. Nie masz skrupułów przed tym, by to właśnie Daria je nosiła. Ciebie to cieszy, bo na jej widok kąciki twoich warg same unoszą się do góry. Widząc, że wskazówka zegarka zbliża się powoli do godziny dwunastej w południe, łapiesz dziewczyną za rękę i, niewiele mówiąc, karzesz się ubrać, bo zabierasz ją w niesamowite miejsce. Niespełna godzinę później parkujesz samochód w szczerym polu, wysiadasz z niego, obchodzisz i otwierasz drzwi dziewczynie.



- Po co przywiozłeś mnie na jakieś pole?

- Nie marudź, tylko chodź - stajesz za nią, dłońmi zasłaniasz oczy i szepczesz do ucha, że ma ci zaufać. Przylegasz do jej pleców i popychasz przed siebie, nie odrywając się od niej. Nie przestajesz do niej mówić, nie chcesz, by się bała. - Widziałaś kiedyś jeden wielki dół i pustkę, która w nim panuje?
- Na zdjęciu tak...
- To teraz masz okazję zobaczyć to na żywo - zabierasz swoje dłonie i lokujesz je na jej ramionach.



Daria.



Nie spodziewałaś się, że o tej porze roku możesz znaleźć się w tak urokliwym zakątku Polski. Nie spodziewałaś się, że chłopak, którego znasz zaledwie od tygodnia przygarnie cię pod swój dach, a potem zabierze na wycieczkę po regionie, w którym mieszka. Nie sądziłaś, że będzie ci dane zobaczenie Bełchatowskiej odkrywki i elektrowni. Do głowy by ci nie przyszło, że Karol zabierze ze sobą aparat i będzie robił wam obojgu zdjęcia. Nie wybór miejsca był strzałem w dziesiątkę, lecz świetna atmosfera, którą stwarzał ciągle roześmiany Karol, niwelowała wszystkie niedogodności.



Zmęczeni i głodni wracacie z powrotem do mieszkania chłopaka. Przeczesujesz wzrokiem jego zapasy kuchenne i proponujesz zrobienie na obiad spaghetti. W duchu dziękujesz sobie samej, że jednak zdecydowałaś się uczęszczać na kursy gotowania. Wreszcie możesz mu zaimponować po tym, jak Karol imponuje ci od samego początku znajomości. Środkowy zabiera się za krojenie pomidorów, lecz kiedy widzisz, jak niezdarnie to robi, zaczynasz sama to robić. Przekładasz wszystko do garnka, przyprawiasz, dodajesz bazylii i świeżo wyciśniętego czosnku. Prosisz właściciela mieszkania, by pilnował sosu, a sama zabierasz się za mięso. Przyprawiasz je, a potem podsmażasz. W osobnym garnku gotujesz makaron. Pół godziny później siedzicie razem na jego tarasie i zajadacie się potrawą.



- Nie będziesz na mnie zła, jak coś powiem?

- No pewnie, że nie - uśmiechasz się krzywo, oczekując krytyki.
- Będziesz musiała ze mną chyba zamieszkać, bo już się uzależniłem od twojej genialnej kuchni. Świetnie gotujesz - posyła ci uśmiech, zakłada na nos swoje okulary i odchyla głowę do słońca. A ty? Ty się rumienisz.
- Dziękuję za komplement... To ja pójdę pozmywać...
- Nie - zatrzymuje cię i pociąga do siebie na wiklinową kanapę. - Jesteś moim gościem, później  pozmywam. Teraz delektuj się ostatnimi promieniami październikowego słońca, bo nie wiadomo, kiedy śnieg spadnie - obejmuje cię ramieniem i układa się w takiej samej pozycji, jak chwile wcześniej.
- Wiesz co?
- Jeszcze nie wiem, ale zaraz mi powiesz - śmieje się. - Mów.
- Lubię cię, Kłosie.
- Lubię cię, Wasilewska - odpowiada od razu.


Kładziesz głowę na jego klatce piersiowej i przymykasz oczy. Czujesz zapach jego perfum, które od razu przyprawiają się o zawrót głowy. Dłonią rysujesz niewidzialne wzorki na jego podkoszulce. Literki, cyfry, figury. Docierasz do miejsca, gdzie bije jego serce i w tym miejscu rysujesz graficzne odniesienie tego słowa. Widzisz, jak w jego policzkach pojawiają się dołeczki, a usta układają się w uśmiech. Sama też się śmiejesz. Śmiejesz i palcem rysujesz coś jeszcze. W zasadzie to piszesz. Wasze imiona w sercu. 



- Karol, ja powinnam wracać do Warszawy - mówisz, gdy godzinę później siedzicie już na kanapie, gdyż na dworze zaczęło padać.

- Jutro cię odwiozę.
- Ale ja mam wykłady.
- Od 12.
- Skąd ty...?
- W swoim mieszkaniu przy łóżku miałaś rozpiskę zajęć - uśmiecha się zwycięsko. - Może pójdziemy wieczorem do kina? 
- A co grają? - zaglądasz mu przez ramie, opierając na nim głowę.
- Niespodzianka - zamyka szybko laptopa, a ciebie przekłada sobie na kolana, powodując, że leżysz na nich. - A teraz zobaczymy, czy panna Wasilewska ma łaskotki?


Czujesz jego palce na brzuchu, a już twój śmiech słychać w całym mieszkaniu. Bijesz go jaśkiem, który swoje przeznaczenie ma zgoła inne, ale jego ręce nadal nie chcę ustąpić. Próbujesz się jakoś bronić, lecz to nic nie daje. W końcu oboje lądujecie na podłodze. Albo inaczej. Ty lądujesz na miękkim dywanie, a Karol z zawadiackim uśmiechem na tobie. Próbujesz zdziałać coś swoim urokliwym spojrzeniem i rzeczywiście udaje ci się to, bo Karol przerywa łaskotki. Ale robi coś innego. Przybliża swoją twarz do twojej, a ty nawet nie próbujesz go od siebie odepchnąć. Gdy tylko jego usta dotykają twoich nie możesz się już powstrzymać. Oddajesz pocałunek, wplątując palce w jego włosy.



Pocałunek wcale cię nie speszył, nie wprowadził w zakłopotanie. Wręcz przeciwnie. Od tego momentu chodzisz uśmiechnięta. Za poleceniem Karola zmieniasz dres jego byłej dziewczyny na swoje wczorajsze ubranie i próbujesz podręcznymi kosmetykami doprowadzić się do ładu. Godzinę później siedzisz już w kinowym fotelu i czekasz na Karola,  który poszedł po popcorn. Po chwili jesteście już razem w jednym z ostatnich rzędów, a na ekranie pojawiają się pierwsze sceny filmu "Czas na miłość".  Z całego seansu zapamiętasz tylko jedno. Moment, w którym Karol się przeciągnął, a jego ręka powędrowała na twoje oparcie. Śmiejesz się cicho, ale nie karcisz go, lecz przytulasz się do niego, a on całuje cię w czubek głowy.



Mimo późnej godziny dajesz namówić się na wypad do pizzerii. Zamawiacie jedną dużą capriccose i zajadacie się nią, co chwilę wybuchając śmiechem. Niemal przekrzykujecie się w opowiastkach o swoim życiu. Ty poznajesz to, co dzieje się w szatniach zawodników, on dowiaduje się tego, co się robi na studiach dziennych. Dopiero pracownicy lokalu grzecznie wypraszają was po północy. Dziwi cię to, że tak łatwo pozwalasz mu się do siebie zbliżyć, że pozwalasz mu na trzymanie twojej dłoni w swojej, że co chwile może muskać twoje usta pocałunkami. Po przekroczeniu drzwi mieszkania zadziwia cię jeszcze coś. Blask małych   świeczek ustawionych w każdym zakątku mieszkania.



- Jak to zrobiłeś?

- Przyjacielska przysługa... Jesteś piękna, wiesz? - wodzi nosem po twoich rozpuszczonych włosach, gdy jego ręce delikatnie pozbawiają cię kurtki. Stoisz zaczarowana, nie mogąc wymówić żadnego słowa. - Proszę, daj mi jakiś znak, zrób coś, bo boję się, że cię skrzywdzę...
- Ufam ci, Karol... Teraz jestem twoja...


~*~*~

Witamy serdecznie :*
Czwarta Sobotnia już za nami. 
Jak widzicie, nie tylko soboty są przez nas opisywane, lecz to one będą dalej najważniejsze ;)
Dziś mamy do was pewną prośbę. Wsłuchajcie się w słowa piosenki tytułowej i spróbujcie odgadnąć, jak ta historia się skończy. Podpowiadamy, że w tekście jest naprawdę wiele podpowiedzi :D

Kari: Kochane przepraszam Was bardzo za to, że nie było mnie tydzień temu :( Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) Buziaki :* Kari
Dzuzeppe: Dziewczyny, przepraszamy za usterki ;) Ale to przeze mnie, bo mam problemy z internetem i obawiam się, że przez najbliższy tydzień mogę być nieobecna. Zobaczymy z resztą jak to będzie...
Na razie zapraszam na: Małżeńskie pozory #10 , Pytania? oraz na Prolog historii o Grzesiu
Pozdrawiam :*