sobota, 15 lutego 2014

Sobotnie 14.

Karol.

Nigdy nie lubiłeś celebrować dnia czternastego lutego. Nawet wtedy, gdy miałeś drugą połówkę, to święto było przez ciebie ignorowane. Żadna dziewczyna nie potrafiła przekonać cię do tego, abyś choć w najmniejszym stopniu wykazał odrobinę zainteresowanie tym dniem. Żadnej nie udało się przekonać cię do tego, żebyś w tym dniu chodził uśmiechnięty i szczęśliwy. Teraz każdy dzień jest dla ciebie o niebo lepszy niż dla niektórych tym najlepszych jest dzień zakochanych. Teraz wystarczy jedynie Jej uśmiech, a każdy twój dzień staje się piękniejszy. Teraz nie są potrzebne prośby czy lamenty, byś stał się podatny na magię tego dnia. Wystarczy jedynie to, że chcesz, by Daria była szczęśliwa. Bo teraz jedynym twoim największym marzeniem jest Jej szczęście.

Miguel pozwolił ci już dziś jechać do Warszawy, choć większość zawodników dojedzie dopiero jutro klubowym autokarem. Ostatni dzisiejszy, popołudniowy trening każdy chcę odbębnić jak najszybciej. Nawet tu, na hali, czuć tą radosną, magiczną atmosferę święta zakochanych. Prezes Piechocki zainwestował w drobne, słodkie upominki dla was, "żebyście mieli co jeść, by potem to spalić podczas romantycznego wieczoru ze swoimi partnerkami". Po tym zdaniu rozeszliście się w roztwarzającym szybkim tempie do szatni, a trenerzy do swoich pomieszczeń, żeby dopracować szczegółowo taktykę na niedzielny wyjazdowy mecz z Politechniką. Śmiechy roznoszą się po całym dużym budynku. W pomieszczeniu dla zawodników panuje radosna atmosfera, która utrzymuje się dzięki opowiadanym co chwilę żartom i anegdotom.


- Karol! - słyszysz krzyk przyjaciela, który wybiega za tobą z budynku.
- Co tam, Wronka? - uśmiechasz się do drugiego środkowego bełchatowskiego zespołu.
- Jedziesz dziś do Warszawy, nie? - pyta, stając przed tobą z lekko zaburzonym oddechem.
- Oj widzę, że kondycja nie tak dobra... - śmiejesz się, ale zabójczy wzrok przyjaciela doprowadza cię do porządku. - No jadę... A co, chciałbyś się zabrać razem ze mną? - podpytujesz Andrzeja.
- Umówiłem się z Basią i nie mam za bardzo, jak jechać, bo moja maszyna odmówiła posłuszeństwa i w warsztacie stoi...
- No dobra, pakuj się chłopie - uśmiechasz się do przyjaciela,a już po chwili obaj siedzicie w samochodzie.

Po drodze wstąpiliście jeszcze do swoich mieszkań po spakowane wcześniej torby. Ostatnimi czasy czujesz się tak, jakby wszystko dotarło do swego miejsca docelowego i już nigdy nic nie przeszkodzi temu, by twoje życie było spokojne, poukładane i przede wszystkim szczęśliwe. Czasami myślisz nawet, że to wszystkie jest jednym, wielkim, pięknym snem, z którego kiedyś się obudzisz i wszystko, co cię otaczało, przestanie istnieć. Zniknie jak bańka mydlana. Nie będzie Darii; nie będzie siatkówki; nie będzie niczego, na czym tak cholernie ci zależy. Tego boisz się najbardziej. Boisz się dnia, w którym możesz wszystko stracić. Nie masz nawet powodów, żeby o tym myśleć, jednak serce podpowiada ci, że bez obaw nie ma miłości. Zakochany mężczyzna boi się o wszystko, co związane jest z jego drugą połówką. Ty boisz się, że otworzysz kiedyś oczy, a wszystko dookoła zniknie.


- Nie myśl tak intensywnie, bo zaraz na bandach wylądujemy - do życia przywołuje się siedzący obok Andrzej. - Co się dzieje?

- Jeszcze nic... Zwyczajnie czuję się tak, jakby to wszystko było snem, jakbym miał się obudzić i stracić wszystko...
- Karol, jakiś ty ponury... Normalnie jak nie ty. Może się zamienimy, co? Zwyczajnie boję się z tobą jechać - śmieje się, rozładowując chwilową napiętą atmosferę.
- Opowiadaj lepiej, co tam dla Baśki na dziś szykujesz, Wronko - śmiejesz się, zaczynając kolejny temat.


Brunet nie zdaje sobie nawet sprawy, jak bardzo wpadł po uszy. Ty to widzisz. Wszystkie słowa, jakimi stara się opisać przyjaciółkę Darii nasycone są pozytywnymi emocjami, które wręcz przemawiają za tym, że czuje coś znacznie więcej do dziewczyny i nie będzie na pewno to relacja jedynie czystko koleżeńska. Po godzinie dalszej spokojnej drogi parkujesz samochód pod wskazanym przed przyjaciela adresem i żegnasz się z nim, życząc miłego wieczoru. Widzisz, jak radosnym krokiem zmierza do uśmiechającej się szczerze do niego dziewczyny, która wyszła po niego z domu. Wsiadasz do samochodu i odjeżdżasz, nie przypatrując się dalej tej radosnej scenie. W końcu na drugim końcu miasta czeka na ciebie Twoja Sobotnia Znajomość. Twoja Daria. Największa miłość. Bajka, która wydaje ci się snem....



- Ubierz się ładnie. Za pół godziny będę u ciebie...




Daria.



- Ubierz się ładnie - słyszysz w słuchawce znajomy głos środkowego. - Za pół godziny będę u ciebie...

- Ale jak? Karol o co biega? - pytasz poddenerwowana. - Karol o co chodzi?
- Kocham cię... - mówi cicho, a po chwili słyszysz jedynie charakterystyczne pikanie.


Dopiero po chwili docierają do ciebie jego pierwsze słowa. Twoja głowa zajęła się analizowaniem tych dwóch ostatnich. Boisz się. Nie wiesz dlaczego, ale boisz się. Szybko wkraczasz do sypialni i szukasz odpowiedniego stroju. Masz w końcu wyglądać ładnie. Biegniesz do łazienki, by w ekspresowym tempie wziąć prysznic, zrobić delikatny makijaż oraz delikatnie spryskać swoje ciało ulubionymi perfumami. Stresujesz się. Sama siebie nie poznajesz. nerwy zżerają cię od środka, jakby to była wasza pierwsza randka, a przecież jesteś jego narzeczoną; najważniejszą kobietą, którą zdołał pokochać wyjątkowym uczuciem; jesteś człowiekiem, z którym chce spędzić resztę swoich dni i założyć wspólną rodzinę; jesteś kobieta, która znaczy dla niego więcej niż wszystko inne razem wzięte. Tylko dlaczego ta wiedza nadal pozwala ci się bać? W końcu ty też go niewyobrażalnie mocno kochasz...



Na twoim ciele gości nowa bielizna podarowana właśnie przed Karola, czarne rajstopy i wełniana sukienka doskonale pasująca do pogody panującej za oknem. Na twarzy króluje uśmiech. Przyglądasz się swojemu odbiciu w przedpokojowym ściennym lustrze. Uśmiechnięta, młoda, inteligentna, piękna dziewczyna. Czasami nie potrafisz zrozumieć, jak do tego wszystkiego doszłaś. Przecież jesteś zwykła, normalna, przeciętna, nie wyróżniająca cię z tłumu. Przeciągasz rzęsy tuszem, nakładasz róż na policzki, używasz błyszczyka. Jesteś gotowa dokładnie w momencie, gdy po drugiej stronie drzwi staje najprawdopodobniej Karol i puka w drewnianą strukturę.



- Powiesz mi, gdzie idziemy? - pytasz w trakcie spaceru, na który zaprosił cię środkowy.

- Jedyne, co mogę ci powiedzieć to to, że cholernie mocno cię kocham... oraz to, że siedzisz tu - wskazuje na swoją klatkę piersiową. - Jesteś w moim sercu - składa delikatny pocałunek na twoich ustach. Otwiera przed tobą drzwi samochodu, by ruszyć do celu.


Siedzisz spokojna w aucie, które mknie pustymi ulicami Warszawy. Całe zdenerwowanie wyparowało w momencie, gdy tylko zobaczyłaś Karola w progu swojego mieszkania. Nic złego nie ma prawa się stać. Nie z Nim. Nie z miłością twojego życia. Droga kończy się, środkowy parkuje samochód na wielkim parkingu, zakłada ci na oczy opaskę, wyprowadza z pojazdu i powoli prowadzi do celu. Powoli zaczynają boleć się stopy od butów na obcasie i przemierzanych schodów. Dłonie Karola mocno trzymają cię w pasie i prowadzą na sam szczyt, bo po chwili idziecie już po równej powierzchni. Słyszysz dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Chłopak staje za tobą, rozwiązuje delikatnie opaskę z oczu.



- Otwórz oczy Skarbie... - szepcze tuż przy twoim uchu. - Podejdź do okien...

- Karol, gdzie my jesteśmy?! - robisz to, o co cie prosił. - Przecież stąd nic nie wida...


Milkniesz. W gardle pojawia się jedna, wielka gula, której nie możesz przełknąć. Nie potrafisz dokończyć zdania. Nie możesz wydusić z siebie nawet jednego najkrótszego słowa. Nie masz nawet odpowiedniego wyrazu w głowie, żeby opisać to, co się dzieje w twoim sercu. Pierwszy raz czujesz, że to tego właśnie szukałaś przez całe swoje dotychczasowe życie. Pierwszy raz tak dobitnie uświadamiasz sobie, jak bardzo ten radosny i zwariowany mężczyzna jest dla ciebie ważny. Pierwszy raz jesteś w jednej z lóż na Stadionie Narodowym. Pierwszy raz patrzysz na znajdujące się na płycie boiska lodowisko z góry. Pierwszy raz widzisz wyświetlaną na lodzie prezentację multimedialną. Wasze zdjęcia, a w tle urywki ulubionych piosenek. Przejście od momentu poznania do chwili obecnej. A na koniec oświetlenie skierowane na trybuny, gdzie widnieje napis z kartonowych kawałków tektury.



"Kocham Cię, Sobotnia"


~*~*~

Taki walentynkowy bonusik do historii Darii i Karola :D
Mam nadzieję, że tak spędzony wieczór Walentynkowy przez sobotnich się Wam podoba?
Myślałam i wymyśliłam coś takiego :D
Za tydzień coś, na co wiele z was pewnie już czeka ;-) Będzie wesoło
Dziś króciutko, bo noc w końcu się zaczyna i trzeba odpocząć po sukcesach naszych :D
W końcu nie codziennie polscy sportowcy zdobywają dwa złota olimpijskie :P

Ale ja chcę Wam o jeszcze jednej rzeczy powiedzieć. 
W mijającym tygodniu minął rok, odkąd pojawiłam się na blogerze i zaczęłam pisać. Podsumowanie swojej "pracy zrobiłam na asku, więc jakby ktoś coś, to zapraszam ;)

Mam nadzieję, że wytrzymacie może ze mną jeszcze jeden, co? :P

Zapraszam :
Pozory Małżeństwa #19  /  Pożądanie #Żądza Pierwsza /  Pytania?


Ps. Przepraszam za wygląd posta ;/

sobota, 8 lutego 2014

Sobotnie 13.

Karol.

Od wczorajszego dnia w całym naszym bełchatowskim mieszkaniu jest Daria razem ze swoją przyjaciółką. Widok ich roześmianych twarzy i szerokich uśmiechów pozytywnie nastroił cię do ostatniego w tym roku treningu. Do tej pory Basia była jedynie przyjaciółką twojej dziewczyny, jednak ostatni czas pozwolił ci na jej lepsze poznanie i przekonanie się do niej stuprocentowo. Spokojnie możesz powiedzieć, że stała się twoją przyjaciółką. Tegoroczne Święta były magiczne i jedne z tych najlepszych nie tylko dla ciebie i Darii. Czujesz, że i Andrzej wiele dzięki nim zyskał.

Od powrotu do Bełchatowa w każdej wolnej chwili podpytuje cię o Basię, zapierając się jednak, że zwyczajnie ciekawi go to, jak radzi sobie po tym wszystkim, co ostatnio wydarzyło się w jej życiu. Jednak ciebie nie jest tak łatwo oszukać czy wkręcić. Ty już swoje wiesz. Po dzisiejszym ostatnim w tym roku treningu będziesz wiedział już wszystko. Wchodzisz właśnie na halę, gdzie rozgrzewają się inni siatkarze. Witasz się ze wszystkimi, a na końcu podchodzisz do przyjaciela, rozciągasz się razem z nim, przy okazji obmyślając plan, jak zacząć rozmowę i wybadać sprawę. Musisz w końcu wiedzieć czy dać im razem z Darią błogosławieństwo.

- Normalnie mam przekichane w domu - mówisz w przerwie między kolejnymi ćwiczeniami.
- Dlaczego? Coś z Darią nie tak? - pyta troskliwie.
- A weź... Jak wróciły razem z Baśką z tego Spa, to teraz tylko wieczorne picie winka w łóżku, plotki, a ja nie mam gdzie spać i na kanapie się gnieżdżę, bo łózko w gościnnym małe... - udajesz pokrzywdzonego, jednak na prawdę jest zgoła inaczej.
- To Basia jest w Bełchatowie?
- No mówię przecież, cepie... Co tobie teraz na słuch padło? 
- Tylko nie cepie!
- Panowie, ćwiczyć, a nie gadać, bo wam tu zaraz dodatkowe kółeczka zadam...
- Tak jest, trenerze! - odkrzyknęliście szybko, nie dając mu nic więcej powiedzieć.

Gra Skry wreszcie jest na najwyższym poziomie, a ty cieszysz się, że razem z przyjacielem przyczyniasz się do tego, grając na najwyższym poziomie. Dopiero ten sezon pokazał tobie samemu, że możesz być jednym z najlepszych, że możesz grać pierwsze skrzypce, że tak na prawdę stoisz na równi z najlepszymi. A to wszystko dzieje się dzięki Darii i obecności Andrzeja. Twoja narzeczona i najlepszy przyjaciel. Ostatni trening w tym roku przyniósł ci wiele radości. Czułeś, że możesz skakać najwyżej, atakować najskuteczniej, blogować częściej. Siatkówka ponownie stałą się jedną z twoich miłości, lecz nie tą najważniejszą. Ta najważniejsza czeka na ciebie w mieszkaniu. Wsiadasz do samochodu przyjaciela i razem jedziecie do twojego mieszkania.

Gdy tylko przekraczacie próg drzwi Daria niemal ponownie cię z niego wypycha zgodnie z waszym planem. W pomieszczeniu roznosi się piękny zapach zapewne przepysznego jedzenia, ale wiesz, że dziś nie ty je zjesz. Łapiesz dziewczynę za rękę i razem wychodzicie z mieszkanie, informując swoich przyjaciół, że właśnie dostali spóźniony wspólny prezent świąteczny i mają się dobrze razem bawić, a wy wrócicie późno. Schodzicie wolno po schodach i na pieszo ruszacie przed siebie. W tym momencie nie liczy się temperatura sięgająca zera, silnie wiejący wiatr, czy brak jakiejkolwiek żywej duszy wokół. Liczy się ta drobna kobieta spacerująca obok ciebie z uśmiechem na twarzy i rumieńcami na policzkach. Twoja Daria.

- Wiesz co, Wasilewska? - mówisz, stojąc przed nią i obejmując w talii w jednej z parkowych altanek w jedynym z bełchatowskich parków.
- Jeszcze nie, Kłosie... - uśmiecha się perliście.
- Lepszej Sobotnej znajomości znaleźć sobie nie mogłem - muskasz jej usta delikatnym pocałunkiem. - Czasami czuję się tak, jakbym śnił... 
- Nie tylko ty, Karol... Dla mnie to wszystko jest najlepszą z bajek, o których słyszałam - wtula się w ciebie i pozwala, abyś mocno ją przytulił.
- Kocham cię, Mała...
- Ej! - dźga się w żebra. - Nie moja wina, że cię jakimiś odpadami z Czarnobyla karmili - śmieje się.
- Nie mnie, Słońce... Możdżonka - odpowiadasz i wpijasz się w jej usta.

*~*


Tymczasem w mieszkaniu panuje dość niezręczna atmosfera. Ani Basia ani Andrzej nie potrafią zachowywać się swobodnie w swoim towarzystwie. Oboje jednak w pamięci mają chwile spędzone w rodzinnym domu Karola, gdzie spędzili razem wspaniałe święta razem z całą rodziną domowników jak i przyjezdnych. Każdego dnia siedzieli razem przy stole, zajmowali miejsca obok siebie na kanapie czy dywanie, gdy całe towarzystwo wesoło śpiewało kolędy czy opowiadało sobie różne historyjki z życia. Oni siedzieli razem i ukradkowo uśmiechali się do siebie. Wtedy przełomowym momentem była droga na Pasterkę. Zgodnie z tradycją wszyscy domownicy ubrali się ciepło i ruszyli do pobliskiego kościoła. Starszyzna siedziała w ławkach, a młodsi stali gdzieś z tyłu. 

W drodze powrotnej uczestniczyli tylko ci młodsi, gdyż starsi wrócili do domu samochodem. Droga była lekko oblodzona, ulicę rozświetlały jedynie świąteczne lampki, a oni szli uśmiechnięci przez miasto, by wrócić do domu, gdzie wszyscy mieli nocować. Basia i Andrzej nie spodziewali się jednak, że przypadnie im wspólne lokum. Doszli do kompromisu. Jedno spało pod kocem, drugie pod kołdrą, a dzieliła ich niewidzialna kreska wyznaczona przez dziewczynę. Dopiero w nocy wszystko przestało się liczyć. Rano obudzili się przytuleni do siebie i wtedy tak na prawdę poczuli gdzieś na dnie serca, że coś się wydarzyło, że strzała Kupidyna ich dopadła.

- Zaplanowałeś to z nimi? - zapytała.
- Nie... Jestem tak samo zaskoczony jak ty... Dopiero przed chwilą dowiedziałem się, że tu jesteś. Jeśli chcesz, to mogę wyjść... - zaczął cofać się do wyjścia.
- Nie! Zostań... Mam nadzieję, że będzie fajnie - uśmiechnęła się.
- W święta było, więc teraz może być tylko lepiej - odwzajemnił uśmiech i zaczął zdejmować buty i kurtkę. Weszli razem do salonu, gdzie stół był już nakryty. - Na dwie osoby? - spytał podejrzliwie.
- Daria mówiła, że chcę Karolowi niespodziankę zrobić. Ja miałam siedzieć w pokoju i udawać, że mnie nie ma - wytłumaczyła szybko.
- To nieźle nas wkręcili - zaśmiali się oboje. - Czujesz?
- Co?
- No ten dziwny zapach... Jakby się coś paliło...
- Pieczeń! - krzyknęła i pobiegła do kuchni, by uratować w ostatniej chwili ich pierwszą wspólną kolację.

Udało im się uratować jedzenie, więc spokojnie zasiedli do stołu z butelką włoskiego czerwonego wina, a kolacja opłynęła w wyśmienitej atmosferze. Co chwilę dziewczyna wybuchała śmiechem, gdy siatkarz opowiadał jej o swoich przygodach z siatkówką; o tym, jak obaj z Karolem w jednym czasie się poturbowali i nie mogli przez jakiś czas grać; o tym jakie przygody razem przeżyli. Śmiała się, a jemu robiło się ciepło na sercu. Spodobał się mu jej szczery uśmiech, wesołe ogniki w brązowych, dużych oczach. Spodobała mu się cała jeszcze bardziej. Uwierzył, że coś w jego życiu może być dla niego sensem; może wskazywać drogę, którą zacznie podążać; może stać się drogowskazem na rozdrożu, który doprowadzi Go do celu. Uwierzył, że może jeszcze kogoś pokochać. Uwierzył, że tą osobą może być Basia.

- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - spytała po chwili milczenia, opróżniając zawartość lampki z winem.
- Bo jesteś piękna, Basiu...

Poczuła się w tym momencie jak księżniczka. Jej serce zaczęło szybciej tłoczyć krew, która przyjemnym ciepłem rozlała się po jej organizmie, powodując przyjemne dreszcze. Spojrzał uważnie w jej oczy, dostrzegając w nich nieśmiałe światełko, świecące z każdą sekundą coraz bardziej, coraz mocniej, coraz intensywniej. W jednej chwili ich dwa odległe od siebie światy połączyły się. Złączyły się w jedną, wielką, niewyobrażalnie mocną całość. Ich usta toczyły delikatną wojnę, dłonie splotły się, a serca zabiły w jednym rytmie. 


Zakochali się w sobie...

*~*


Daria.


- Jak myślisz, coś z nich będzie? - spytałaś, gdy opuszczaliście późną porą budynek klubu, w którym spędziliście razem cały wieczór.
- A masz wątpliwości? - Karol szybko ci odpowiedział. - Endrju całe dnie chodzi rozmarzony, więc ja wątpliwości nie mam - chwyta cię za rękę i cięgnie w drogę powrotną do mieszkania.
- Basia się mnie o niego pytała  - uśmiechasz się porozumiewawczo do narzeczonego.
- Czyli weselicho się szykuję - zaśmiał się i klasnął w dłonie.
- A co z naszym? - zapytałaś niepewnie.
- Co? - zatrzymał się, by spojrzeć głęboko w twoje oczy i pocałować delikatnie w czoło. - Nasze będzie wyjątkowe, Skarbie...


Cała dalsza droga do domu upłynęła ci na tym, że nie mogłaś przestać się śmiać. Twój narzeczony co chwilę wymyślał nowe pomysły odnośnie waszego ślubu. Proponował ci to, by całą ceremonię zorganizować na plaży albo w lesie, jednak stanowczo od razu odmówiłaś. Wymyślił również to, że możecie wyjechać do Stanów i tam wziąć ślub, a waszymi świadkami zostaną losowo spotkane osoby. Od tego też go odwiodłaś, niemalże krzycząc, że nie zgadzasz się na taki ślub. Mówił co również, że od zawsze marzył, by związać się przed Bogiem z kimś, kogo prawdziwie kocha. Mówił, że taką osobę właśnie znalazł. Mówił, że jesteś nią ty i to z tobą spędzi najpiękniejsze chwile swojego życia.

- A jak teraz właśnie się tam... - zaniemówiłaś.
- Że tak grzecznie powiem... Kochają? - odpowiedział za ciebie. - To najwyżej będziemy musieli niepostrzeżenie udać się do sypialni - uśmiechnął się, otwierając przed tobą drzwi. 


Weszliście do środka, śmiejąc się głośno.  W tle grała cicha muzyka. Światła były pogaszone. Głucha cisza pozbawiona ludzkich głosów wypełniała wszystkie pomieszczenia. Zdjęliście kurtki i buty. Włączyłaś światło, wchodząc do salonu. Gdzieś za tobą gramolił się Karol. Stanęłaś w miejscu na widok tego, co zobaczyły twoje oczy.  Widziałaś dwójkę młodych, szczęśliwych ludzi, którzy śpią na kanapie przytuleni do siebie. W ostatniej chwili powstrzymałaś Karola, aby nie wtargnął do salony i nie obudził Andrzeja i Basi. Pociągnęłaś go za sobą i zamknęłaś za nim drzwi sypialni. Wytłumaczyłaś szybko całe zajście. W ciszy wzięliście prysznic i z powrotem zameldowaliście się w łóżku.

- Myślisz,  że może być z tego coś więcej? - powiedziałaś,  przytulając się do klatki piersiowej narzeczonego. 
- Myślę, że oboje na to zasługują - pocałował twoje czoło i objął mocno ramieniem. - Ważne że my siebie znaleźliśmy w odpowiednim czasie. 
- Kocham cię Karol -uniosłaś się na łokciach i musnęłaś delikatnie jego usta. 
- Ja ciebie też, Kotek.


~*~*~
Taki z lekka przejściowy mocno ten rozdział, ale coś innego i nie tylko u Kłosów się musi dziać, więc dziś Basia i Andrzej się nam rozkręcili. ;-)
Musimy zrobić skok do przodu, bo inaczej ta historia ciągnęłaby się jeszcze z 50 rozdziałów :P
Macie jakieś pomysły, jak się Sobotnia skończy?
Winiarowa, masz wizję? :P

Zapraszam:

sobota, 1 lutego 2014

Sobotnie 12.

Daria.


Gdyby teraz ktoś zatrzymał cię na ulicy i spytał, co zmieniłabyś w swoim życiu, odpowiedziałabyś, że masz wszystko i niczego zmieniać nie chcesz. Bo aktualnie jesteś jedną z najszczęśliwszych osób żyjących na tej planecie. Jeszcze przed świętami udało ci się skończyć pisać pracę magisterską, a myślałaś już, że nie uda ci się ta czynność. Nie musisz nikogo prosić o pomoc pieniężną, bo matka zabezpieczyła cię i teraz spokojnie możesz studiować, płacić czynsz i żyć swobodnie w Warszawie, w mieście, które od dzieciństwa jest twoje. Od kilku dni na twoim palcu widnieje pierścionek z niebieskim oczkiem, a ty, patrząc na niego, w oczach masz łzy. Masz wszystko. A przede wszystkim masz obok siebie Karola, który po raz kolejny dzisiejszego dnia pyta, czy na pewno trafisz do Spa, do którego wyjazd jest prezentem dla ciebie i Baśki.



- Karol, spokojnie... - stajesz wreszcie raz przed nim i chwytasz twarz w swoje dłonie. - Kochanie, zrozum, ja nie jestem już dzieckiem, co już dawno powinieneś i wizualnie i poprzez odczucia dostrzec - szepczesz mu do ucha. - No chyba, że małe dziewczynki ci się podobają... - popychasz go z uśmiechem na łóżko i siadasz na nim. - No więc jak? Jestem potulnym dzieckiem, czy zwariowaną, i przede wszystkim twoją, kobietą? - przygryzasz jego usta, składając na nich pocałunki.

- Wolę tę drugą opcję... Z resztą to fajnie brzmi - przerzuca cię i po chwili wisi nad tobą. - Moja kobieta... - przybliża się i składa namiętny pocałunek na twoich wargach.
- Gołąbeczki ja na prawdę nie chcę być tą złą i wredną, ale Daria, jak zaraz nie wyjdziemy z mieszkania, to nici z wyjazdu - do sypialni wkracza Basia, a ty zwinnie wyślizgujesz się spod chłopaka, chwytasz walizkę i zaczynasz się ubierać.
- No to do zobaczenia za dwa dni w Bełchatowie, kochanie - posyłasz mu buziaka i wręcz wybiegasz radośnie z mieszkania, a za tobą przyjaciółka.
- Ale Daria, mieszkanie! - krzyczy, gdy jesteście już piętro niżej.
- Dorobiłam ci klucze, masz je w kurtce! - odkrzykujesz radośnie i dalej zbiegasz z Basią na dół.


Cała podróż przypominała ci te, gdzie razem z mamą jeździłaś do Krakowa do dziadków. Śpiewałyście wtedy przeboje puszczane przez stacje radiowe, ździerając przy tym sobie gardła. Tak samo jest z Baśką. Zmieniły się jednak polskie drogi i piosenki w odbiorniku, a przede wszystkim zmieniła się osoba, ale atmosfera nadal pozostała ta sama, jaką pamiętasz. Karol dzwonił kilkakrotnie, aż w końcu odebrałaś i wykrzyczałaś mu, że jeśli nie chce stać za kilka dni nad twoją trumną, to ma już nie dzwonić podczas gdy jedziesz. Od razu poskutkowało. Dalsza podróż do celu minęła już spokojnie, znaczy się bez Karola, bo waszych wspólnych wygłupów z Baśką nie było końca.



- Daria, tu jest jakby nowocześnie - powiedziała, a tobie od razu przypomniała się słynna scena z "Kogla Mogla".

- No już, zamknij usta, bo chora będziesz, a zdziwiona tym luksusem to i ja jestem, ale potrafię się zachować w przeciwieństwie do ciebie - wystawiasz jej język, pospiesznie chwytasz walizkę i szybkim krokiem zbliżasz się do wejścia, byleby nie zarobić śnieżką w głowę od niej. - No chodź tu, bo cię nie zamelduje i na tym mrozie będziesz spać.


Całkowicie nie zdziwiło cię to, że miałyście spać w apartamencie dla nowożeńców, bo przecież początkowo to Karol miał tu z tobą być zapewne, ale powiedział, że to prezent dla was. Od razu w kurtkach rzuciłyście się na wielkie łóżko i odetchnęłyście z ulgą, że jesteście na miejscu i wreszcie będziecie obie miały chwilę tylko dla siebie, na pogaduchy, na takie chwile sprzed paru miesięcy z butelką wina i dobrym filmem. Jednak na początku obie udajecie się do saun, a potem na masaż. Basia żartowała z ciebie, że jeśli Kłos wiedziałby, że będzie cię dotykał znowu tak przystojny masażysta, to nigdy by ci takiego prezentu nie dał, co skwitowałaś jedynie głośnym śmiechem i przyznaniem jej racji.



- Daria? - słyszysz z sypialni, gdy szczotkujesz zęby, więc wychylasz się i widzisz przyjaciółkę siedzącą na skraju łóżka.

- Co tam? - odpowiadasz, z powrotem wracając do umywalki, gdzie płuczesz usta.
- A ty długo znasz tego całego Wronę? - przeczułaś, że ich znajomość nie skończy się w domu państwa Kłosów na wspólnej Wigilii i reszcie świąt. - Bo wiesz, on taki całkiem fajny się wydaje...
- I taki właśnie jest - odpowiadasz z uśmiechem, siadając obok niej i słuchając jej wrażeń z pobytu u Kłosów.



Karol.



Powrót po przerwie świątecznej do treningów nie należał do najłatwiejszych, jednak plusem było to, że nie gracie już żadnego meczu do końca roku. Miguel zwolnił trochę tempo, więc powrót mimo wszystko okazał się znośny. Ale i tak narzekaliście na bolące brzuchy, na dodatkowe kilogramy, na mięśnie odzwyczajone od wysiłku, ale przede wszystkim na to, że po tak długim czasie znów musieliście stawić się w Bełchatowie. Chciałbyś pojechać razem z Darią do Spa na Mazurach, ale Basia w tej chwili była ważniejsza i to z nią twoja już narzeczona udała się na odpoczynek. Wiesz, że im obu potrzebny był taki babski czas. Obie były z pewnością zmęczone i wyczerpane kończącym się rokiem. Masz nadzieję, że taki wypad pozwoli im na nowo wejść w Nowy Rok i zacząć go z czystym kontem.



Dzisiejszy trening właśnie dobiegł końca. Wszyscy zadowoleni wybiegacie z hali, bierzecie szybki prysznic i czym prędzej opuszczacie mury znienawidzonego w dwa dni budynku. Pakujesz się do samochodu Wrony z Wojtkiem i Pawłem. Dziś wy macie swój męski wieczór i nic nie jest w stanie tego popsuć. Nie pamiętasz już nawet, kiedy ostatnimi czasy mogliście się spotkać w takim gronie. To było chyba jeszcze we wrześniu, jak poznawaliście się z Argentyńczykami, którzy dołączyli do klubu. Wtedy w twoim sercu panowała totalna pustka, a dziś jesteś stuprocentowo pewien, że to właśnie Daria jest kobietą twojego życia i to właśnie z nią ożenisz się za jakiś czas. 



Już od ponad godziny bawicie się w jednej z bełchatowskich knajpek. Siedzicie w tej, w której każdy szanujący się siatkarz z Bełchatowa musi założyć kolorowy kapelusz z wielki rondem, zrobić sobie zdjęcie i gdzieś je upublicznić, a przy okazji spróbować wyśmienitej kuchni właśnie z Meksyku. Najedzeni w wyśmienitych humorach ruszacie do mieszkania Włodiego, który na wspólne oglądanie telewizji, picie piwa i wspominanie dawnych czasów zaprosił jeszcze młodych Argentyńczyków. Przekąski załatwiliście u szefa restauracji, więc teraz stoisz przy mikrofalówce w kuchni Włodarczyka i czekasz, aż jedzenie się podgrzeje. Chłopaki już zawzięcie kibicują Pawłowi i Wronie, którzy rozgrywają partyjkę w Fifę. Wybierasz numer Wasilewskiej i czekasz, aż odbierze telefon.



- Kłosik! - słyszysz jej wesoły głos w słuchawce. - Już się stęskniłeś? - czujesz, że sama dla siebie wystawia w tej chwili język.

- A żebyś wiedziała, że się stęskniłem... Ostatnio miałem cie obok codziennie, a teraz jesteś daleko - smutnym głosem starasz się umyślnie wpędzić ją w zakłopotanie.
- Weź mi tu Kłos nie ściemniaj, bo ja mimo wszystko słyszę te śmiechy chłopaków - śmieje się radośnie. - W Wojtka jesteście i katujecie Fifę? 
- Dlaczego masz zawsze rację?
- Bo cię kocham, Kłosie...
- Ja ciebie też, Wasilewska...
- Karol, dawaj to żarcie, bo nam Argentyńczyki z głodu wyzdychają!!! - słyszysz krzyk Pawła.
- Leć do nich... 
- Do zobaczenia w poniedziałek, Kotek...
- Kłos, ty pacanie, żarcie się pali!!! - do kuchni wbiega Wojtek, a ty momentalnie kończysz połączenie i zabierasz się za ratowanie resztek posiłku.


To co udało się ocalić, zostało pochłonięte w mgnieniu oka przez wszystkich zgromadzonych. Granie na Playstation znudziło się wam jakieś piętnaście minut temu. Na stole przy wielkiej kanapie, na której wszyscy leżycie czy siedzicie, stoi jeszcze kilka butelek Żywca, które znikają po kolei. Nawet obcokrajowcom spodobała się i przypadła do gustu tradycja spożywania brunatnej cieczy na tego typu wieczorach. Panuje cisza. W skupieniu śledzicie losy bohaterów jakiejś komedii. Co chwilę jedynie wybuchacie śmiechem. Tego ci brakowało. Zwykłego luzu z osobami, które cię akceptuję i zwyczajnie są obok. Są twoimi przyjaciółmi.



- Chłopaki, bo ja chcę wam coś powiedzieć - wstajesz z kanapy i stajesz na środku salonu.

- Odchodzisz ze Skry? - pyta Niko. - Komu ja będę tak szybko rozgrywał na środek... - smuci się.
- Wyjeżdżasz do Ruskich?! - zaczyna Facundo. - Nie polecam chłopie... Mrozy takie, że aż w tyłek piździ.
- Daria jest w ciąży?! - pyta rozweselony Paweł.
- Będzie małe Kłosiątko? - zaczyna Wojtek. - My najlepszymi wujkami będziemy na świecie - mówi, a wszyscy zgodnie przyznają mu rację.
- Spokojnie chłopcy, Karolek na razie nas nie opuszcza, a tym bardziej dziecka też się jeszcze z Darią nie spodziewają... Ale w święta im pod pierzynę nie zaglądałem, więc wszystko możliwe - Andrzej wystawia ci język, za co dostaje poduszką.
- Żenię się chłopaki...


~*~*~

Witajcie w rozdziale poświątecznym u naszych bohaterów :*
Basia z Darią w Spa, gdzie babskie pogaduchy są na pierwszym miejscu. :D
A chłopaki w Bełchatowie wymyślają, co tam Karol ma do powiedzenia ;-)
Mamy nadzieję, że taki troszkę przejściowy rozdział z naszej strony przypadnie Wam do gustu, :*

Pozdrawiamy :* :*