Życie to podobno chwile ulotne. Momenty, które człowiek powinien zapamiętać, umieścić głęboko w sercu, aby po jakimś czasie móc spokojnie je wspominać. To takie wyjątkowe chwile, które sprawiają, że ma się ochotę iść dalej na przód. Godziny, które dodają sił do walki, do stawienia czoła przykrej rzeczywistości. Ulotność tych chwil jest przerażająca, ale własnie na tym polega sens istnienia człowieka na Ziemi, który sam jest jedną wielką ulotnością, kiedyś zniknie bez śladu w przestworzach kosmosu. Może to i prawda, a może jedynie ludzkie wymysły. Ulotność chwil spędzonych z Darią jest najgorszym przeżyciem, jakie mogło cię spotkać. Ulotność to katorga, na którą nie zasługuje nawet najgorszy zbrodniarz po to, aby uświadomił sobie, jak było dobrze do tej chwili. Ulotność, to uczucie, które już od pół roku ciągnie się w twoim życiu i nie chce za żadne skarby odpuścić. Ulotność chwili zaczyna powoli wypełniać każdą kolejną godzinę egzystencji na Ziemi.
Najgorsze są ulotne wspomnienia. Te, które są najlepsze, a tak szybko popadają w niepamięć, i pewnie gdyby nie mnóstwo wspólnych fotografii, to części już byś nie pamiętał. Właśnie dlatego od jakiegoś czasu każdy wieczór spędzasz tak samo. Siedzisz na sypialnianym łóżku, w ręku trzymasz butelkę wina, dokładnie takiego, jakie kochała, w tle codziennie gra ta sama płyta z waszymi ulubionymi piosenkami, które zwykliście słuchać w podróżach samochodowych, przed oczami masz stos zdjęć. Cholernie mocno brakuje ci jej obecności obok, ciepła ciała, które dotykałeś, malinowych ust, które całować mogły tylko ciebie, aksamitnego głosu, który tylko tobie szeptał "Kocham Cię, Sobotni", uśmiechu, który towarzyszył ci o poranku, kiedy to spędzała z tobą weekend. Brakuje ci dosłownie wszystkiego, co jakiekolwiek wspomnienia związane ma z Wasilewską. W końcu czas od ostatniego spotkania z każdą sekundą rośnie, a ponowne zdarzyć się może dopiero w wakacje. Skoro wytrzymałeś już pół roku, to zdołasz wytrzymać i drugie pół, kiedy to wróci po skończonym stażu. Przynajmniej masz nadzieję, że wróci.
- Z każdym dniem i kolejną rozmową widzę coraz to większy uśmiech na twojej twarzy.
- Jestem tu szczęśliwa - uśmiecha się do ciebie za pośrednictwem ekranu laptopa. Wygląda inaczej. Nie jest już tą wesołą, zwariowaną dziewczyną z długimi rozwianymi włosami, które niesfornie zaczynały się kręcić. Jest znacznie poważniejsza, skróciła włosy, zmieniła styl ubierania się. Jednym słowem zmieniła się.
Święta Wielkanocne już jutro, więc przemierzasz dziesiątki kilometrów, żeby na czas dotrzeć do rodzinnego domu. Daria nie wróci do Polski na święta, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Ostatnio na nic nie ma czasu. Strasznie mocno za nią tęsknisz, chcesz znaleźć się obok niej choć na chwilę. Musisz ją pocałować, przytulić do siebie, wtulić się w zagłębienie szyi. Wariujesz. Matka od progu wita cię mnóstwem jedzenia, jednak na nic nie masz większej ochoty. Czujesz się wypalony. Po postnej kolacji ukrywasz się w pokoju, gdzie nikt nie zajrzy, nie krzyczy, nie zawraca ci głowy. Nie masz ochoty, by patrzeć na rodzinne szczęście, nawet wiedząc, że to również i twoje szczęście, że to również ty je tworzysz. Przed samym zaśnięciem znów myślisz jedynie o Darii. Znów przypominasz sobie, jak to było wam razem. Zamknięte oczy ułatwiają pracę wyobraźni, która choć na moment pozwala poczuć ci się tak, jakby Wasilewska była obok.
- Jedź do niej. - głos siostry wybudza cię z letargu już po Wielkanocnym śniadaniu.
- Przecież to nie możliwe.
- Karol, kochasz ją?
- Tak... Przecież nie mógłbym od tak przestać kochać kobiety swojego życia...
- Więc nie pozwól, żeby to życie ci się nagle spieprzyło.
Rezerwacja biletów na wieczór, szybkie pakowanie walizki, krótka rozmowa z rodzicami. Jesteś gotowy do podróży. Tak bardzo ci jej brakuje, tak cholernie mocno chciałbyś ją już w tej chwili przytulić, tak mocno pocałować i nie wypuszczać ze swoich ramion. Lot samolotem ze słuchawkami w uszach jest katorgą, ale prowadzi do szczęścia, do najważniejszej kobiety w życiu, do własnego źródła szczęścia. Więc, kiedy czujesz ląd pod stopami oddychasz spokojnie, chwytasz walizkę i udajesz się pod adres, który podała ci kilka miesięcy temu. Jesteś ciekawy, jak zareaguje, czy będzie szczęśliwa, czy rzuci ci się w ramiona. Chyba musi, przecież kocha cię tak samo jak ty ją, ty byś tak zrobił. Płacisz za kurs, wchodzisz na trzecie piętro jednej z londyńskich kamienic, odszukujesz drzwi numer 13, pukasz. Nie otwiera, nie ma jej, mogłeś zadzwonić, uprzedzić. Ale przecież ty ją kochasz, więc powinna tu być, przecież jest późno...
Daria.
Pierwsze święta, których nie spędzasz razem z dziadkami w Krakowie, pierwsze święta, kiedy jesteś zupełnie sama, pierwsze święta, kiedy tak bardzo brakuje ci bliskości drugiej osoby, brakuje ci Karola. Nawet nawał obowiązków w redakcji nie jest w stanie wynagrodzić ci tęsknoty, która nie maleje z mijającymi kolejnymi dniami. Nawet bezpośredni kontakt z dziedziną sportową w pracy nie daje ci przyjemności, takiej jak dawało samo oglądanie meczy Karola na żywo w Energii, gdy siedziałaś w jego koszulce i zawzięcie kibicowałaś Skrze. Chciałabyś wrócić teraz do tamtych chwil. Chciałabyś jeszcze raz przeżyć magiczną "Sobotnią Noc" z Karolem. Chciałabyś może zwyczajnie mieć go obok? Chciałabyś przytulić się teraz do niego i zasnąć u jego boku. Możesz jednak przytulić się do poduszki, zamiast jego torsu, możesz wąchać zapach jego starego swetra, niż zapachu żelu pod prysznic na jego nagim ciele. Możesz jedynie widzieć go w swoich snach.
- Skoro zostajesz w Londynie na święta, to wpadnij chociaż do firmy na kolację. Będą ci, którzy są w podobnej sytuacji, co ty, czyli nie mają tu nikogo bliskiego.
Propozycja szefowej wybawia cię od bezsensownego wgapiania się w telewizor w Niedzielny Wielkanocny wieczór. Pamiętasz, jak u dziadków zawsze wtedy zasiadaliście wszyscy na kanapie przy rozgrzanym kominku i cieszyliście się swoją obecnością. Pokochałaś te chwile do tego stopnia, że uparłaś się, by w przyszłości sama zasiadać z rodziną w takim właśnie miejscu. Marzysz o tym, by zasiąść wtedy w fotelu razem z Karolem z lampką dobrego wina w dłoni, by patrzeć na bawiące się wasze małe szkraby. Może nie powinnaś wyjeżdżać, może to jest odpowiedni moment na dziecko, może to była właśnie twoja szansa na szczęście? Czasu jednak już nie cofniesz, nie masz takich mocy. Musisz dokończyć staż i wrócić tak, gdzie naprawdę chcesz żyć i u czyjego boku. Na razie jednak ubierasz się elegancko i ruszasz na firmowe przyjecie.
- Pan przy barze oferuje pani swoje towarzystwo i przepysznego drinka - głos kelnera wybudza cię z własnych myśli, kiedy to po kolacji udajesz się do klubu.
- A czy pan przy barze sam nie może mi zwyczajnie zaproponować drinka? - odpowiadasz płynnym angielskim, uśmiechając się do młodego chłopaka.
- Pan przy barze właśnie zmaterializował się obok pięknej pani na kanapie - słyszysz przyjemny męski głos, a obok zasiada przystojny mężczyzna, który pracuje w innym dziale redakcji. - Więc mogę liczyć na przyjęcie mojej propozycji?
- Chyba nie mogę odmówić...
Nie poznajesz sama siebie. Od półtora roku nie zachowywałaś się tak, jak robisz to w tej chwili. Swobodnie flirtujesz z niejakim Peterem, uśmiechasz się kokieteryjnie do jego osoby, mrugasz rzęsami. Zachowujesz się dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy miałaś poznać Karola. Jesteś pewną siebie kokietką, a nie jego malutką Darią, którą stałaś się przy nim. Przez głowę przelatuje ci tysiąc myśli na sekundę, ale wszystkie je odrzucasz od siebie i ruszasz na parkiet razem z szatynem. Pozwalasz mu, by przy wolnej piosence przyciągnął cię do swojego torsu, by położył swoje dłonie na twoich plecach, by jego twarz utonęła w twoich włosach. To paradoksalne, ale dziwnie czujesz się przy mężczyźnie wyższym od ciebie w szpilkach o jedynie dziesięć centymetrów. Jesteś przyzwyczajona do przytulania się do wielkoluda, do jego dotyku i jego cichego szeptania kolejnych słów piosenki. Nie chcesz tandetnej podróby swojego ideału, nie chcesz nawet wiernej kopii. Chcesz Karola. Tu i teraz. Natychmiast.
Wybiegasz z klubu, nie patrząc nawet na to, czy zostawisz tam parasol, pełną torebkę, czy może jedynie apaszkę. Nie obchodzi cię w tym momencie nic, oprócz tego, by wrócić do domu i wybrać ten jeden numer do tej wyjątkowej osoby. Nie zwracasz uwagi na strugi deszczu, które spadają na twoją drobną sylwetkę. W końcu ściągasz ze stóp buty, chwytasz je w dłonie i dalszą drogę przemierzasz na boso. Nawet przejeżdżający samochód, który ochlapuje cię wodą, nie jest w stanie spowodować, żebyś przestałą płakać. Sama już nie wiesz, która kropla spływająca po twarzy jest łzą, a która tylko wodą. Wreszcie docierasz do celu, udaje ci się pokonać schodki prowadzące do mieszkania. Podchodzisz do drzwi, wyciągasz klucze z torebki, przekręcasz zamek. Nie spodziewasz się tego, że ktoś jest za tobą, że ma ochotę przytulić cię z całych sił, że jego usta są tak bardzo spragnione twoich.
- Wesołych Świąt Wielkanocnych kochanie... - kładzie swoje dłonie na twoich ramionach, powodując twoje natychmiastowe odwrócenie się. - Musiałem przylecieć...
- Karol, przepraszam... - wybuchasz głośnym płaczem, a on o nic nie pyta, niczego nie oczekuje. Chwyta cię za rękę, wyciąga walizkę do środka, zdejmuje z ciebie przemoczone ubrania, w zamian dając swoją bluzę. Odnajduje twoją sypialnie, niesie cię tam na rękach. Nie odzywa się, chyba nawet nie patrzy. Ty za to bacznie go obserwujesz, gdy chodzi po niewielkim pomieszczeniu tak, jakby zbierał się do powiedzenia czegoś okropnie ważnego dla waszego wspólnego życia. Boisz się. Boisz się, że uczucie zacznie cię ranić, że miłość stanie się katorgą. Boisz się, że to wszystko straciło sens...
- Obiecaj, że nic się między nami nie zmieni, Daria...
Święta Wielkanocne już jutro, więc przemierzasz dziesiątki kilometrów, żeby na czas dotrzeć do rodzinnego domu. Daria nie wróci do Polski na święta, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Ostatnio na nic nie ma czasu. Strasznie mocno za nią tęsknisz, chcesz znaleźć się obok niej choć na chwilę. Musisz ją pocałować, przytulić do siebie, wtulić się w zagłębienie szyi. Wariujesz. Matka od progu wita cię mnóstwem jedzenia, jednak na nic nie masz większej ochoty. Czujesz się wypalony. Po postnej kolacji ukrywasz się w pokoju, gdzie nikt nie zajrzy, nie krzyczy, nie zawraca ci głowy. Nie masz ochoty, by patrzeć na rodzinne szczęście, nawet wiedząc, że to również i twoje szczęście, że to również ty je tworzysz. Przed samym zaśnięciem znów myślisz jedynie o Darii. Znów przypominasz sobie, jak to było wam razem. Zamknięte oczy ułatwiają pracę wyobraźni, która choć na moment pozwala poczuć ci się tak, jakby Wasilewska była obok.
- Jedź do niej. - głos siostry wybudza cię z letargu już po Wielkanocnym śniadaniu.
- Przecież to nie możliwe.
- Karol, kochasz ją?
- Tak... Przecież nie mógłbym od tak przestać kochać kobiety swojego życia...
- Więc nie pozwól, żeby to życie ci się nagle spieprzyło.
Rezerwacja biletów na wieczór, szybkie pakowanie walizki, krótka rozmowa z rodzicami. Jesteś gotowy do podróży. Tak bardzo ci jej brakuje, tak cholernie mocno chciałbyś ją już w tej chwili przytulić, tak mocno pocałować i nie wypuszczać ze swoich ramion. Lot samolotem ze słuchawkami w uszach jest katorgą, ale prowadzi do szczęścia, do najważniejszej kobiety w życiu, do własnego źródła szczęścia. Więc, kiedy czujesz ląd pod stopami oddychasz spokojnie, chwytasz walizkę i udajesz się pod adres, który podała ci kilka miesięcy temu. Jesteś ciekawy, jak zareaguje, czy będzie szczęśliwa, czy rzuci ci się w ramiona. Chyba musi, przecież kocha cię tak samo jak ty ją, ty byś tak zrobił. Płacisz za kurs, wchodzisz na trzecie piętro jednej z londyńskich kamienic, odszukujesz drzwi numer 13, pukasz. Nie otwiera, nie ma jej, mogłeś zadzwonić, uprzedzić. Ale przecież ty ją kochasz, więc powinna tu być, przecież jest późno...
Daria.
Pierwsze święta, których nie spędzasz razem z dziadkami w Krakowie, pierwsze święta, kiedy jesteś zupełnie sama, pierwsze święta, kiedy tak bardzo brakuje ci bliskości drugiej osoby, brakuje ci Karola. Nawet nawał obowiązków w redakcji nie jest w stanie wynagrodzić ci tęsknoty, która nie maleje z mijającymi kolejnymi dniami. Nawet bezpośredni kontakt z dziedziną sportową w pracy nie daje ci przyjemności, takiej jak dawało samo oglądanie meczy Karola na żywo w Energii, gdy siedziałaś w jego koszulce i zawzięcie kibicowałaś Skrze. Chciałabyś wrócić teraz do tamtych chwil. Chciałabyś jeszcze raz przeżyć magiczną "Sobotnią Noc" z Karolem. Chciałabyś może zwyczajnie mieć go obok? Chciałabyś przytulić się teraz do niego i zasnąć u jego boku. Możesz jednak przytulić się do poduszki, zamiast jego torsu, możesz wąchać zapach jego starego swetra, niż zapachu żelu pod prysznic na jego nagim ciele. Możesz jedynie widzieć go w swoich snach.
- Skoro zostajesz w Londynie na święta, to wpadnij chociaż do firmy na kolację. Będą ci, którzy są w podobnej sytuacji, co ty, czyli nie mają tu nikogo bliskiego.
Propozycja szefowej wybawia cię od bezsensownego wgapiania się w telewizor w Niedzielny Wielkanocny wieczór. Pamiętasz, jak u dziadków zawsze wtedy zasiadaliście wszyscy na kanapie przy rozgrzanym kominku i cieszyliście się swoją obecnością. Pokochałaś te chwile do tego stopnia, że uparłaś się, by w przyszłości sama zasiadać z rodziną w takim właśnie miejscu. Marzysz o tym, by zasiąść wtedy w fotelu razem z Karolem z lampką dobrego wina w dłoni, by patrzeć na bawiące się wasze małe szkraby. Może nie powinnaś wyjeżdżać, może to jest odpowiedni moment na dziecko, może to była właśnie twoja szansa na szczęście? Czasu jednak już nie cofniesz, nie masz takich mocy. Musisz dokończyć staż i wrócić tak, gdzie naprawdę chcesz żyć i u czyjego boku. Na razie jednak ubierasz się elegancko i ruszasz na firmowe przyjecie.
- Pan przy barze oferuje pani swoje towarzystwo i przepysznego drinka - głos kelnera wybudza cię z własnych myśli, kiedy to po kolacji udajesz się do klubu.
- A czy pan przy barze sam nie może mi zwyczajnie zaproponować drinka? - odpowiadasz płynnym angielskim, uśmiechając się do młodego chłopaka.
- Pan przy barze właśnie zmaterializował się obok pięknej pani na kanapie - słyszysz przyjemny męski głos, a obok zasiada przystojny mężczyzna, który pracuje w innym dziale redakcji. - Więc mogę liczyć na przyjęcie mojej propozycji?
- Chyba nie mogę odmówić...
Nie poznajesz sama siebie. Od półtora roku nie zachowywałaś się tak, jak robisz to w tej chwili. Swobodnie flirtujesz z niejakim Peterem, uśmiechasz się kokieteryjnie do jego osoby, mrugasz rzęsami. Zachowujesz się dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy miałaś poznać Karola. Jesteś pewną siebie kokietką, a nie jego malutką Darią, którą stałaś się przy nim. Przez głowę przelatuje ci tysiąc myśli na sekundę, ale wszystkie je odrzucasz od siebie i ruszasz na parkiet razem z szatynem. Pozwalasz mu, by przy wolnej piosence przyciągnął cię do swojego torsu, by położył swoje dłonie na twoich plecach, by jego twarz utonęła w twoich włosach. To paradoksalne, ale dziwnie czujesz się przy mężczyźnie wyższym od ciebie w szpilkach o jedynie dziesięć centymetrów. Jesteś przyzwyczajona do przytulania się do wielkoluda, do jego dotyku i jego cichego szeptania kolejnych słów piosenki. Nie chcesz tandetnej podróby swojego ideału, nie chcesz nawet wiernej kopii. Chcesz Karola. Tu i teraz. Natychmiast.
Wybiegasz z klubu, nie patrząc nawet na to, czy zostawisz tam parasol, pełną torebkę, czy może jedynie apaszkę. Nie obchodzi cię w tym momencie nic, oprócz tego, by wrócić do domu i wybrać ten jeden numer do tej wyjątkowej osoby. Nie zwracasz uwagi na strugi deszczu, które spadają na twoją drobną sylwetkę. W końcu ściągasz ze stóp buty, chwytasz je w dłonie i dalszą drogę przemierzasz na boso. Nawet przejeżdżający samochód, który ochlapuje cię wodą, nie jest w stanie spowodować, żebyś przestałą płakać. Sama już nie wiesz, która kropla spływająca po twarzy jest łzą, a która tylko wodą. Wreszcie docierasz do celu, udaje ci się pokonać schodki prowadzące do mieszkania. Podchodzisz do drzwi, wyciągasz klucze z torebki, przekręcasz zamek. Nie spodziewasz się tego, że ktoś jest za tobą, że ma ochotę przytulić cię z całych sił, że jego usta są tak bardzo spragnione twoich.
- Wesołych Świąt Wielkanocnych kochanie... - kładzie swoje dłonie na twoich ramionach, powodując twoje natychmiastowe odwrócenie się. - Musiałem przylecieć...
- Karol, przepraszam... - wybuchasz głośnym płaczem, a on o nic nie pyta, niczego nie oczekuje. Chwyta cię za rękę, wyciąga walizkę do środka, zdejmuje z ciebie przemoczone ubrania, w zamian dając swoją bluzę. Odnajduje twoją sypialnie, niesie cię tam na rękach. Nie odzywa się, chyba nawet nie patrzy. Ty za to bacznie go obserwujesz, gdy chodzi po niewielkim pomieszczeniu tak, jakby zbierał się do powiedzenia czegoś okropnie ważnego dla waszego wspólnego życia. Boisz się. Boisz się, że uczucie zacznie cię ranić, że miłość stanie się katorgą. Boisz się, że to wszystko straciło sens...
- Obiecaj, że nic się między nami nie zmieni, Daria...
~*~*~
Witamy :*
Jest nam przykro, że jest was coraz miej, ale rozumiemy. ;)
Koniec coraz bliżej.
Koniec coraz bliżej.
Przepraszamy za opóźnienie, ale obie nie mamy głowy do pisania czy też czytania.
Mamy pytanie. Co sądzicie o piosence? Nadaje się? (pyta Dzuzeppe z kolejnym nierealnym pomysłem :P )
Pokażcie nam, że jednak jesteście i chcecie dowiedzieć się, co przygotowałyśmy dla naszych Sobotnich poprzez skomentowanie tego rozdziału ;)
Całujemy, ściskamy, kochamy :*
Udanego tygodnia!
Żądza Jedenasta / Grześ #13 / Pytania?
Pokażcie nam, że jednak jesteście i chcecie dowiedzieć się, co przygotowałyśmy dla naszych Sobotnich poprzez skomentowanie tego rozdziału ;)
Całujemy, ściskamy, kochamy :*
Udanego tygodnia!
Żądza Jedenasta / Grześ #13 / Pytania?
Ps. Przepraszam za błędy ;/
Nie możecie ich rozdzielić. Oni muszą być razem, bo są cudowni. I dadzą sobie radę, przetrwają tą, mam nadzieję, chwilową rozłąkę i będą żyć długo i szczęśliwie.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńA jednak moja teza dotycząca ciąży się nie sprawdziła. Ale z drugiej strony ciekawe jakby Karol zareagował. Jak dobrze że oni są razem( chociaż na chwilę się spotkali). Oby następne pół roku minęło im równie szybko. Żeby już byli razem na zawsze w Polsce. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNie rozdzielajcie ich :) Długo czekali na to aby być razem :) Jestem ciekawa co Karol chce jej powiedzieć oby nie było nic złego :)
OdpowiedzUsuńBoże, Karol jest taki pocieszny. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że nie rozstaną się, ani nic w tym stylu, bo taka miłość zdarza się raz na jakis czas. Albo nawet i raz w życiu ino.
OdpowiedzUsuńA może jednak będzie w ciąży? Po tej wielkanocnej nocy- jeśli do czegoś,tam dojdzie :D czekam na next!
OdpowiedzUsuńnie no po prostu ja chcę takiego Karola. no chcę i już.
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńoni muszą być razem, po prostu nie ma innego wyjścia...
Karol jest taki.. opiekuńczy
pozdrawiam ;)
Mam wrażenie, że obydwoje są zbyt dumni żeby przyjechać do siebie i powiedzieć, że im siebie brakuje. Gdyby nie to, że Kłosowi się kazało to dalej by siedział w Polsce i usychał z tęsknoty, a Daria już zaczyna się gubić w samotności. Brakuje jej bliskości i na przyjęciu w pracy chciała ją znaleźć. Dobrze, że się dziewczyna opamiętała zawczasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ależ oni mnie z jednej strony denerwują, a z drugiej rozczulają! Nie wierzę w miłość i zwiazek na odległość, ale im obojgu szczerze kibicuję, skoro dochowują sobie wierności pomimo tego, że są daleko od siebie! Godne pozazdroszczenia!
OdpowiedzUsuńMam złe przeczucia... o,O A spróbujcie mi ich tylko rozdzielić to mnie popamiętacie! ;p
OdpowiedzUsuńEj, ale naprawdę nie możecie rozwalić tego związku i tyle. Może i są oddaleni o tysiące km (nie wiem ile dokładnie), ale oni się naprawdę kochają. :'c
Ode mnie tyle, więc znacie moje zdanie. Czekam na następy.
Pozdrawiam,
OL. ;>
Mimo, tego co się u nich dzieje, to jestem spokojna. Albo się już uodporniłam, albo wierzę, że Dzuzeppe ma na tyle dobre serce i oszczędzi tą dwójkę :)
OdpowiedzUsuńOboje cierpią bez siebie, ale żadne nie ruszy się, by zawalczyć o siebie. Czasem w miłości trzeba wybrać: kariera vs. miłość, i w tym przypadku jest o tyle gorzej, że Karol jest sportowcem, siatkarzem, który gra w danym klubie i nie może od tak przerwać, czy wyjechać za ukochaną. A miłość na odległość na dłuższą metę nie przetrwa, bo cóż to za miłość, gdy osoby widzą się kilka razy do roku, albo jedynie za pośrednictwem technologi...
O tak! Pomysł z dzieckiem bardzo mi się podoba :)
Ściskam :*