Daria.
Nie pamiętasz już chyba nawet, jak dokładnie wyglądają rysy jego twarzy, gdzie dokładnie ma pieprzyki na plecach, jak szerokie są jego ramiona. Kontaktowanie się ze sobą za pomocą Internetu przez kolejne pół roku nie służyło temu, żeby przypomnieć sobie tyle ważnych szczegółów, które kiedyś mogłabyś odnaleźć na ciele Karola z zamkniętymi oczyma. Zapomniałaś, jak to jest mieć go obok codziennie, móc się do niego przytulać, całować, kochać się z nim. Ba! Ty odzwyczaiłaś się spać z kimś po drugiej stronie łóżka, bo przebywanie z nim jedynie tydzień na wakacjach to zdecydowanie za mało czasu. Zaczęłaś jednak każdej nocy bać się snu. Bać się ciemności, w której odnaleźć właściwą drogę musiałabyś sama, nikt nie byłby ci w stanie pomóc, nikogo nie byłoby obok.
Kolejne dnie w pracy są takie same, nic cię już nie cieszy, nie zadowala. Nawet propozycja stanowiska na stałe nie przynosi uśmiechu. Coraz więcej wieczorów spędzasz w różnorakich pubach, gdzie robisz to, czego tak długo w twoim życiu nie było. Upijasz się, nie zwracając nawet wagi na to, że ktoś może zrobić ci krzywdę. Wypełnisz do końca staż i wracasz do domu, do Polski, do miejsca, gdzie naprawdę jesteś potrzebna, gdzie naprawdę będziesz szczęśliwa, gdzie naprawdę ktoś cię kocha. Musisz wrócić, bo dalsze życiu w Londynie pozbawia cię wszystkiego, co powodowało, że na twojej twarzy pojawiał się uśmiech, a serce zaczynało bić szybciej. Londyn z każdym kolejnym dniem pobytu zabiera ci źródło szczęścia, zabiera Karola.
- Umawialiśmy się, że dziś będziesz wcześniej - mówisz z wyrzutem, gdy odbiera połączenie internetowe przez komunikator. - Mamy teraz mało czasu...
- Przepraszam, trening się przeciągnął... - nawet nie patrzy na ciebie. Ucieka wzrokiem. To boli. - Dasz mi pół godziny? Zrobię sobie coś do jedzenia i wracam za chwilę... - nie czeka na odpowiedź, zwyczajnie znika ci z ekranu, odchodzi od laptopa. Nie masz już sił. Tak cholernie mocno brakuje ci go obok, a jego oschłość i bijące zimno ranią twoje delikatne serce. Rozłączasz połączenie, wyłączasz komputer, zwijasz się w kłębek na łóżku. Masz dosyć samotności, ciszy, zimnej obok poduszki. Przestajesz sobie ze wszystkim radzić, jak za sprawą machnięcia czarodziejskiej różdżki. Dodatkowo każde kolejne spojrzenie na zdjęcie przy łóżku odbiera ci siły na wszystko. Nie chce ci się rano otworzyć oczu, nie chce ci się gnać do redakcji, nie chce ci się jeść. Najchętniej nie wychodziłabyś spod ciepłej kołdry, całe dnie przepłakała i z utęsknieniem oczekiwała na dzień powrotu do kraju. Na ściennym kalendarzu skreślasz kolejne dni, jesteś szczęśliwa, że pozostał jedynie miesiąc.
Kolejnego dnia zrywasz się z łóżka przed ósmą rano, żeby odebrać Baśkę z lotniska. Zdałaś sobie sprawę, że twój sen sprawdził się również w kontekście Wrony i twojej przyjaciółki, którzy biorą ślub w Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia. Wymeaigowana rzeczywistość stała się prawdziwym życiem w przypadku Andrzeja i Basi. Ból sprawia ci fakt, że między tobą a Karolem nie jest tak, jak było w śnie, że nie tworzycie razem rodziny. Punktualnie o dziewiątej wyczekujesz już w sali przylotów swojej przyjaciółki, z którą spędzisz cały weekend. W czasie pobytu w Londynie wasz kontakt bardzo się zmniejszył, ale nadal byłyście najlepszymi przyjaciółkami, a za dwa miesiące staniecie się rodziną za sprawą ślubu. Najbliższe dni będą niejako początkiem wieczorem panieńskim, który odbędzie się za tydzień, a ty do Polski przylecieć nie zdołasz. W końcu widzisz ją uśmiechniętą, więc i na twoją twarz wkrada się nieśmiały uśmiech.
- Dobra, jesteśmy pijane, więc mogę wreszcie zapytać. Co się dzieje między tobą a Kłosem, co? I nie wmawiaj mi, że nic, bo to ja jestem w Polsce i doskonale widzę, jak z każdym dniem jest smutniejszy... No czekam... - zaczyna, gdy obie siadacie wreszcie przy barze po kilkudziesięciu minutach tańczenia.
- Basia, ja sama nie wiem, co się dzieje... Kiedy dostałam propozycje, to jednocześnie chciałam, żeby pozwolił mi się rozwijać i nie miał z tym kłopotu, ale chciałam również tego, żeby powiedział mi, że mam zostać, bo mnie kocha i nie wytrzyma beze mnie tyle czasu... A teraz? Wszystko się jakoś miedzy nami zaczęło rozchodzić... My już nawet nie rozmawiamy ze sobą codziennie, nie piszemy do siebie, a z widzeniem się to już kompletna klapa... Zmarnowałam chyba swoją jedyną szansę na miłość, Baśka...
Dalsza zabawa byłaby dla was obu udręką, więc wróciłyście do twojego mieszkania i momentalnie zasnęłyście razem w sypialnianym łóżku. Znów czułaś się tak, jakby był to pierwszy rok studiów, jakbyście mieszkały razem. Następnego dnia towarzyszy wam ból głowy. Dopiero po południu wyruszacie na zakupy, by zdobyć idealne kreacje na przyjęcie weselne oraz poprawiny. Takiego dnia pełnego śmiechu, luzu i najlepszej przyjaciółki obok było ci potrzeba. Uśmiech nie chciał zejść ci z ust nawet po zobaczeniu ceny, jaką zapłacić musiałaś za dwie kreacje. Dwa dni spędzone w towarzystwie Basi naładowały cię dobrym humorem i energią na ostatni miesiąc w Londynie. Podjęłaś decyzję, nie zostajesz w stolicy UK na pełen etat w redakcji. Wracasz do Polski. Wracasz do miejsca, gdzie naprawdę jesteś potrzebna.
- Daria, obiecaj mi, że nie pozwolisz na to, żebym to wszystko między wami się skończyło, słyszysz? - zaczyna podczas pożegnania na lotnisku. - Daria, obiecaj! - nakazuje.
- Obiecuję...
Karol.
Pierwszy wolny weekend, którego nie musisz spędzać na hali, ćwicząc nowe zagrania z Niko, wylewając siódme poty na siłowni, czy wreszcie rozgrywając kolejne pojedynki w Pluslidze. Przerwa jednego zespołu w czasie każdej kolejki meczów jest ci teraz potrzebna, aby wreszcie zająć się przygotowaniami do ślubu przyjaciela, gdzie masz być drugim najważniejszym mężczyzną. Do tej pory nie było na to czasu, z resztą nawet nie chciało ci się do tego zabierać. W końcu nawet głupie przeglądanie wspólnych zdjęć z Darią na pewno było lepsze od bezczynnego chodzenia po galerii. Te wszystkie pamiątki nie pozwoliły ci do tj pory zapomnieć i przestać kochać.
Zastanawiasz się ostatnimi czasy, dlaczego tamtej nocy wyszła bez pożegnania, dlaczego zwyczajnie uciekła, dlaczego nie chciała, byś odwiózł ją na lotnisko, pocałował gorąco i pozwolił lecieć? Może zwyczajnie bała się, że jej nie pozwolisz? Może bała się, że z tobą obok sama nie będzie potrafiła przejść przez odprawę, że nie wsiądzie do samolotu? A może zwyczajnie chciała w ten sposób zakończyć jakiś etap w swoim życiu? Wszystkie myśli cię przerażają i paraliżują swoją treścią. Masz już dość analizowania każdego słowa, masz dość wszystkiego. Nic nie sprawia ci radości i nie daje takiej radości, jak jej widok. Sam nie wiesz, co się wtedy z tobą dzieje, gdy jest po drugiej stronie monitora. Z jednej strony serce zaczyna wariować, z drugiej starasz się unikać jej wzroku, który przenika cię całego. Jest jak noktowizor, którego cholernie się boisz. Boisz się, bo widzisz w nim smutek.
Wrona przymierza właśnie swój ślubny garnitur, a pani krawcowa nanosi ostatnie poprawki, dzięki którym nawet na takim wielkoludzie szwy nie trzasną na plenach podczas schylania się. Radość, jaka od niego emanuje udziela się nawet tobie. Kiedyś, jak byłeś nastolatkiem, wyobrażałeś sobie, jakby to mogło być, gdybyś swój własny ślub miał wziąć w okresie Świąt Bożego Narodzenia, w czasie zimy, gdzie wokół byłoby pełno śniegu, biel sukni twojej przyszłej żony zlewałaby się z otoczeniem, u wszystkich gościłby uśmiech na twarzach. Byłoby tak pięknie, tak magicznie. Zazdrościsz Andrzejowi, swojemu najlepszemu przyjacielowi, który jest bardziej jak brat. A przecież sam mogłeś dzisiejszego dnia mierzyć garnitur, a za nieco ponad miesiąc stać na ślubnym kobiercu. Mogłeś jedynie nie pozwolić jej jechać. Ale czy bycie z kimś nieszczęśliwym dałoby ci szczęście?
- Karol, ty w ogóle mnie słuchasz? - przyjaciel wybudza cię ze snu pośród własnych myśli, gdy znajdujecie się wreszcie w jednym z gdańskich hoteli, gdzie ma odbyć się przyjęcie weselne. Dopiero co dowiedziałeś się, że Basia pochodzi właśnie z twojego ulubionego nadmorskiego miasta.
- Dobrze wiesz, że nie, więc po co pytasz?
- Ściągnij ją do Polski, albo sam do niej jedź, bo jeszcze chwila i nie będzie czego scalać. Zawalcz o swoje szczęście.
Samotność w mieszkaniu nie wzbudza już w tobie dziwnych reakcji. Przyzwyczaiłeś się, że wracając do domu, nikogo nie zastajesz, nikt na ciebie nie czeka. Nie czujesz już nawet smutku, widząc codziennie te same rzeczy w tych samych miejscach, bo przecież kto miałby je przestawić. Nie masz ochoty nawet na spotkania z kolegami z drużyny. Na nic nie masz ochoty, ani sił. Dziś jednak coś głęboko w sercu każe ci włączyć laptopa, zalogować się na Skype i czekać, aż Daria będzie dostępna o ustalonej rok temu porze. Spóźnia się parę minut, lecz dla ciebie nie ma to znaczenia. Krew zaczyna pulsować i krążyć w twoim ciele coraz to szybciej, temperatura ciała nieznacznie pnie się ku górze, uśmiech wkrada się na usta, w oczach pojawiają się silnie jarzące się ogniki. Serce zaczyna bić dla niej.
- Daria, ja już dłużej tak nie wytrzymam... - wyrzucasz wreszcie z siebie po kilkunastu minutach rozmowy. Widzisz, jak smutnieje, jak wesołe dotąd oczy tracą blask, jak unika twojego spojrzenia. - Nie wytrzymam w Polsce kolejnych dni bez ciebie, nawet jeśli do twojego powrotu został miesiąc. Proszę pozwól mi do siebie przylecieć, albo ty wróć do mnie. To jedyne rozwiązanie...
- Ja... Przecież wiesz, że nie mogę przylecieć, przecież ty masz sezon... Wiesz, że nie spełnię twojego oczekiwania. Kocham cię, ale nie mogę zrezygnować teraz, gdy pozostał jedynie miesiąc. Wytrwamy ten czas, słyszysz? - nic nie odpowiadasz, milczysz, spuszczasz wzrok. - Karol, proszę cię, powiedz, że wytrzymasz...
- Daria... Nie, ja już dłużej nie wytrzymam... Wyjścia są swa, albo ja lecę do ciebie, albo ty do mnie... Trzeciej opcji nie ma... Albo nie, jest... Oznacza, że to koniec...
Powiedziałeś to. Postawiłeś jej warunek. Chyba zawalczyłeś(?). Chyba... Nie jesteś pewien, czy na tym właśnie powinna polegać walka. W ogóle niczego ostatnio nie jesteś pewien. Ubierasz się, wychodzisz z mieszkania, wsiadasz do samochodu. Jedziesz do Warszawy, do rodzinnego domu. By choć na chwilę pozbyć się problemów, by poczuć się jak dzieciak, który wszystko ma podane na tacy, który o nic nie musi walczyć, o nic się starać. Chcesz być gówniarzem, by móc przeżyć swoje życie od nowa. W tym momencie jedynym ukojeniem i lekiem na zło są ramiona matki, która mimo późnej pory otworzyła ci drzwi, spojrzała na ciebie, rozłożyła swoje ramiona i pozwoliła stać się tym małym dzieckiem. Pozwoliła odciąć się od zaistniałej sytuacji.
Kolejnego dnia zrywasz się z łóżka przed ósmą rano, żeby odebrać Baśkę z lotniska. Zdałaś sobie sprawę, że twój sen sprawdził się również w kontekście Wrony i twojej przyjaciółki, którzy biorą ślub w Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia. Wymeaigowana rzeczywistość stała się prawdziwym życiem w przypadku Andrzeja i Basi. Ból sprawia ci fakt, że między tobą a Karolem nie jest tak, jak było w śnie, że nie tworzycie razem rodziny. Punktualnie o dziewiątej wyczekujesz już w sali przylotów swojej przyjaciółki, z którą spędzisz cały weekend. W czasie pobytu w Londynie wasz kontakt bardzo się zmniejszył, ale nadal byłyście najlepszymi przyjaciółkami, a za dwa miesiące staniecie się rodziną za sprawą ślubu. Najbliższe dni będą niejako początkiem wieczorem panieńskim, który odbędzie się za tydzień, a ty do Polski przylecieć nie zdołasz. W końcu widzisz ją uśmiechniętą, więc i na twoją twarz wkrada się nieśmiały uśmiech.
- Dobra, jesteśmy pijane, więc mogę wreszcie zapytać. Co się dzieje między tobą a Kłosem, co? I nie wmawiaj mi, że nic, bo to ja jestem w Polsce i doskonale widzę, jak z każdym dniem jest smutniejszy... No czekam... - zaczyna, gdy obie siadacie wreszcie przy barze po kilkudziesięciu minutach tańczenia.
- Basia, ja sama nie wiem, co się dzieje... Kiedy dostałam propozycje, to jednocześnie chciałam, żeby pozwolił mi się rozwijać i nie miał z tym kłopotu, ale chciałam również tego, żeby powiedział mi, że mam zostać, bo mnie kocha i nie wytrzyma beze mnie tyle czasu... A teraz? Wszystko się jakoś miedzy nami zaczęło rozchodzić... My już nawet nie rozmawiamy ze sobą codziennie, nie piszemy do siebie, a z widzeniem się to już kompletna klapa... Zmarnowałam chyba swoją jedyną szansę na miłość, Baśka...
Dalsza zabawa byłaby dla was obu udręką, więc wróciłyście do twojego mieszkania i momentalnie zasnęłyście razem w sypialnianym łóżku. Znów czułaś się tak, jakby był to pierwszy rok studiów, jakbyście mieszkały razem. Następnego dnia towarzyszy wam ból głowy. Dopiero po południu wyruszacie na zakupy, by zdobyć idealne kreacje na przyjęcie weselne oraz poprawiny. Takiego dnia pełnego śmiechu, luzu i najlepszej przyjaciółki obok było ci potrzeba. Uśmiech nie chciał zejść ci z ust nawet po zobaczeniu ceny, jaką zapłacić musiałaś za dwie kreacje. Dwa dni spędzone w towarzystwie Basi naładowały cię dobrym humorem i energią na ostatni miesiąc w Londynie. Podjęłaś decyzję, nie zostajesz w stolicy UK na pełen etat w redakcji. Wracasz do Polski. Wracasz do miejsca, gdzie naprawdę jesteś potrzebna.
- Daria, obiecaj mi, że nie pozwolisz na to, żebym to wszystko między wami się skończyło, słyszysz? - zaczyna podczas pożegnania na lotnisku. - Daria, obiecaj! - nakazuje.
- Obiecuję...
Karol.
Pierwszy wolny weekend, którego nie musisz spędzać na hali, ćwicząc nowe zagrania z Niko, wylewając siódme poty na siłowni, czy wreszcie rozgrywając kolejne pojedynki w Pluslidze. Przerwa jednego zespołu w czasie każdej kolejki meczów jest ci teraz potrzebna, aby wreszcie zająć się przygotowaniami do ślubu przyjaciela, gdzie masz być drugim najważniejszym mężczyzną. Do tej pory nie było na to czasu, z resztą nawet nie chciało ci się do tego zabierać. W końcu nawet głupie przeglądanie wspólnych zdjęć z Darią na pewno było lepsze od bezczynnego chodzenia po galerii. Te wszystkie pamiątki nie pozwoliły ci do tj pory zapomnieć i przestać kochać.
Zastanawiasz się ostatnimi czasy, dlaczego tamtej nocy wyszła bez pożegnania, dlaczego zwyczajnie uciekła, dlaczego nie chciała, byś odwiózł ją na lotnisko, pocałował gorąco i pozwolił lecieć? Może zwyczajnie bała się, że jej nie pozwolisz? Może bała się, że z tobą obok sama nie będzie potrafiła przejść przez odprawę, że nie wsiądzie do samolotu? A może zwyczajnie chciała w ten sposób zakończyć jakiś etap w swoim życiu? Wszystkie myśli cię przerażają i paraliżują swoją treścią. Masz już dość analizowania każdego słowa, masz dość wszystkiego. Nic nie sprawia ci radości i nie daje takiej radości, jak jej widok. Sam nie wiesz, co się wtedy z tobą dzieje, gdy jest po drugiej stronie monitora. Z jednej strony serce zaczyna wariować, z drugiej starasz się unikać jej wzroku, który przenika cię całego. Jest jak noktowizor, którego cholernie się boisz. Boisz się, bo widzisz w nim smutek.
Wrona przymierza właśnie swój ślubny garnitur, a pani krawcowa nanosi ostatnie poprawki, dzięki którym nawet na takim wielkoludzie szwy nie trzasną na plenach podczas schylania się. Radość, jaka od niego emanuje udziela się nawet tobie. Kiedyś, jak byłeś nastolatkiem, wyobrażałeś sobie, jakby to mogło być, gdybyś swój własny ślub miał wziąć w okresie Świąt Bożego Narodzenia, w czasie zimy, gdzie wokół byłoby pełno śniegu, biel sukni twojej przyszłej żony zlewałaby się z otoczeniem, u wszystkich gościłby uśmiech na twarzach. Byłoby tak pięknie, tak magicznie. Zazdrościsz Andrzejowi, swojemu najlepszemu przyjacielowi, który jest bardziej jak brat. A przecież sam mogłeś dzisiejszego dnia mierzyć garnitur, a za nieco ponad miesiąc stać na ślubnym kobiercu. Mogłeś jedynie nie pozwolić jej jechać. Ale czy bycie z kimś nieszczęśliwym dałoby ci szczęście?
- Karol, ty w ogóle mnie słuchasz? - przyjaciel wybudza cię ze snu pośród własnych myśli, gdy znajdujecie się wreszcie w jednym z gdańskich hoteli, gdzie ma odbyć się przyjęcie weselne. Dopiero co dowiedziałeś się, że Basia pochodzi właśnie z twojego ulubionego nadmorskiego miasta.
- Dobrze wiesz, że nie, więc po co pytasz?
- Ściągnij ją do Polski, albo sam do niej jedź, bo jeszcze chwila i nie będzie czego scalać. Zawalcz o swoje szczęście.
Samotność w mieszkaniu nie wzbudza już w tobie dziwnych reakcji. Przyzwyczaiłeś się, że wracając do domu, nikogo nie zastajesz, nikt na ciebie nie czeka. Nie czujesz już nawet smutku, widząc codziennie te same rzeczy w tych samych miejscach, bo przecież kto miałby je przestawić. Nie masz ochoty nawet na spotkania z kolegami z drużyny. Na nic nie masz ochoty, ani sił. Dziś jednak coś głęboko w sercu każe ci włączyć laptopa, zalogować się na Skype i czekać, aż Daria będzie dostępna o ustalonej rok temu porze. Spóźnia się parę minut, lecz dla ciebie nie ma to znaczenia. Krew zaczyna pulsować i krążyć w twoim ciele coraz to szybciej, temperatura ciała nieznacznie pnie się ku górze, uśmiech wkrada się na usta, w oczach pojawiają się silnie jarzące się ogniki. Serce zaczyna bić dla niej.
- Daria, ja już dłużej tak nie wytrzymam... - wyrzucasz wreszcie z siebie po kilkunastu minutach rozmowy. Widzisz, jak smutnieje, jak wesołe dotąd oczy tracą blask, jak unika twojego spojrzenia. - Nie wytrzymam w Polsce kolejnych dni bez ciebie, nawet jeśli do twojego powrotu został miesiąc. Proszę pozwól mi do siebie przylecieć, albo ty wróć do mnie. To jedyne rozwiązanie...
- Ja... Przecież wiesz, że nie mogę przylecieć, przecież ty masz sezon... Wiesz, że nie spełnię twojego oczekiwania. Kocham cię, ale nie mogę zrezygnować teraz, gdy pozostał jedynie miesiąc. Wytrwamy ten czas, słyszysz? - nic nie odpowiadasz, milczysz, spuszczasz wzrok. - Karol, proszę cię, powiedz, że wytrzymasz...
- Daria... Nie, ja już dłużej nie wytrzymam... Wyjścia są swa, albo ja lecę do ciebie, albo ty do mnie... Trzeciej opcji nie ma... Albo nie, jest... Oznacza, że to koniec...
Powiedziałeś to. Postawiłeś jej warunek. Chyba zawalczyłeś(?). Chyba... Nie jesteś pewien, czy na tym właśnie powinna polegać walka. W ogóle niczego ostatnio nie jesteś pewien. Ubierasz się, wychodzisz z mieszkania, wsiadasz do samochodu. Jedziesz do Warszawy, do rodzinnego domu. By choć na chwilę pozbyć się problemów, by poczuć się jak dzieciak, który wszystko ma podane na tacy, który o nic nie musi walczyć, o nic się starać. Chcesz być gówniarzem, by móc przeżyć swoje życie od nowa. W tym momencie jedynym ukojeniem i lekiem na zło są ramiona matki, która mimo późnej pory otworzyła ci drzwi, spojrzała na ciebie, rozłożyła swoje ramiona i pozwoliła stać się tym małym dzieckiem. Pozwoliła odciąć się od zaistniałej sytuacji.
~*~*~
Hejo :D
Wiem, zabijecie mnie (Kari zostawicie w spokoju, bo nie ma z tym szalonym pomysłem nic wspólnego ;) Trzymaj się i pamiętaj, że jestem :* ), ale w końcu to opowiadanie nie można by było nazwać moim, jeśli coś by się nagle nie schrzaniło ;P
Jeszcze dwa ;(((
Wiem, zabijecie mnie (Kari zostawicie w spokoju, bo nie ma z tym szalonym pomysłem nic wspólnego ;) Trzymaj się i pamiętaj, że jestem :* ), ale w końcu to opowiadanie nie można by było nazwać moim, jeśli coś by się nagle nie schrzaniło ;P
Jeszcze dwa ;(((
Znów ta sama piosenka, bo jest ona genialna ;)
Zapraszam na świeżą Żądzę Dwunastą oraz na Aska.
Całuję,
Dzuzeppe :*
Ps. Niech wreszcie przestanie padać...
Ps2. Potrzebuję czasu, chciałby ktoś odsprzedać?
Zapraszam na świeżą Żądzę Dwunastą oraz na Aska.
Całuję,
Dzuzeppe :*
Ps. Niech wreszcie przestanie padać...
Ps2. Potrzebuję czasu, chciałby ktoś odsprzedać?
Ps3. Potrzebuję śmiesznego scenariusza zakończenia roku, a konkretnie scenek opisujących moją klasę :D Pomoże ktoś na Gadu?
Tylko nie mówcie, że powiedzieli sobie koniec...
OdpowiedzUsuńboję się, że Daria zamiast odebrać to w sposób, jaki odbiera to Karol, po prostu stwierdzi, że ją ogranicza czy coś..
OdpowiedzUsuńproszę Was, nie psujcie tego, co jest między Nimi..
pozdrawiam ;*
ja im tu dam! trzecia opcja odpada! niech Ona przyejdzie i już zostanie, ok?
OdpowiedzUsuńKarol: jak najbardziej.
Daria: chetnie!
Basia i Andrzej: tak!
ja. no widzisz? wszyscy tego chcą :D
Ja cię chyba zabiję za tą trzecią opcję....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że jej nie wybrali...
Czekam na next!
Miesiąc, to juz tylko miesiąc, a Daria przecież podjęła decyzję, ze wraca do Polski po zakończeniu stażu. Oboje zachowują się jak dzieci i jak widać nie są gotowi na poważny związek! Ona uciekła, on teraz mógłby wykorzystać wolny wekeend i do niej pojechać! Szukają w dziury w całym, bo jeśli już się zdecydowali na taką relację, to trzeba się tego trzymać! Drogi Karolu Londyn nie jest na kocu świata, a samoloty odlatują kilka razy dziennie!
OdpowiedzUsuńTrzecia opcja jak najbardziej odpada :d Niech któryś się zdecyduje :d Karol jedź do niej. Pozwól mu przyjechać i spędźcie trochę czasu razem.
OdpowiedzUsuńTeoretycznie jestem spokojna, praktycznie, to się boję! Bo ja Ciebie Dz. znam! I Tobie w każdej chwili może się odwidzieć i pokombinujesz :/
OdpowiedzUsuńRozłąka bywa ciężka, ale Karol nie przesadzaj! Wytrzymałeś tyle, to i miesiąc, a nie zachowujesz się jak dziecko, któremu zabrano zabawkę i tupnie nóżką albo mu się ją odda, albo będzie płakał! (nie wiem czy dobre porównanie, późna pora xd)
Cieszę się chociaż, że Basia i Andrzej są szczęśliwi, a brat chyba nie pozwoli, by jego przyjaciel skrzywdził siostrę?;> A, i w dalszym ciągu podoba mi się pomysł ciąży Darii ^^
Ściskam :*
Karol przesadził, przecież to tylko jeszcze miesiąc 30 dni, każdego dnia o jeden mniej. Gdyby to było 3 miesiące, pól roku, rok zrozumiałabym, ale nie tyle. Ja wiem ze jest im ciężko, sama mam podobnie, rozmowy przez komunikator, telefon nie zastąpią bliskiej osoby u boku gdzie wiemy w jakim jest teraz nastroju, jak pachnie, czy sie uśmiecha. Daria zdecydowała ze chce wrócić że nie wyobraża sobie życia bez Karola wiec Karol błagam wytrzymaj
OdpowiedzUsuńPS4. ZABIJE CIĘ ZA KAROLLO.
OdpowiedzUsuńKArol w końcu zachował się jak facet, dobrze, że tak zareagował moim zdaniem. Muszą być razem. musząąą
Oboje zachowują się po prostu dziecinnie. Wszyscy dobrze wiedzą, że relacje, które opierają się na telefonach czy rozmowach internetowych nie należą do tych najprostszych. Oni też to wiedzą. Tylko problem polega na tym, że oni już chyba zwątpili w swoje uczucie. Przecież na ukochaną osobę można czekać latami. Więc czemu nie wytrzymają miesiąca?
OdpowiedzUsuń