Karol.
Powoli otwierasz swoje oczy, które drażni wdzierające się przez sypialniane okno słońce. Pierwsze, co czujesz, to ciężar spoczywający na klatce piersiowej i łaskoczące cię delikatnie włosy brunetki, która jeszcze słodko śpi. Skąd to wiesz? Jej klatka piersiowa unosi się równomiernie, oczy są szczelnie zamknięte, a jej dłoń kurczowo ściska twoją. Mogłaby być tu, w twoim łóżku już na zawsze. Mogłaby mieszkać w Bełchatowie na stałe, a miałbyś ją zawsze. Niestety zadowolić muszą cię jedynie weekendy spędzone z Twoją Sobotnią Znajomą.
Najdelikatniej, jak tylko potrafisz, starasz się uwolnić od jej zaplątanych włosów i rąk, które kurczowo próbuję cię przy sobie zatrzymać. Uśmiechasz się sam do siebie, cmokasz ją w czubek głowy i wychodzisz z sypialni. Wczorajszej nocy zdecydowanie przeholowaliście, ale nie masz nawet myśli, by coś zmieniać. Podobała ci się taka Daria jak w dniu, w którym się poznaliście. Taka dzika, pewna siebie. Wiesz już jednak, że naprawdę jest inna. Wiesz, że zdobyłeś jej zaufanie, by przed tobą zdjęła tą maskę twardości i była po prostu sobą. Przyrządzasz śniadanie, które zanosisz swojej dziewczynie, budząc ją przy tym. W radosnej atmosferze mija wam cały poranek. Tajnymi sposobami udaje ci się namówić Wasilewską, by wyszła razem z tobą na dwór i urządziła sobie przebieżkę. Jej marudzenie po drodze nie sprawiało ci żadnych wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie. Cieszyłeś się, że poprawi swoją kondycję, która na pewno przyda się jej jeszcze dzisiejszej nocy. Boisz się jedynie tego, że wieczorem padnie zmęczona na kanapie i powie, że cie właśnie znienawidziła.
Ale biegniesz dalej, od dłuższego czasu nie słyszysz już narzekań dziewczyny. Odwracając się, nie widzisz jej marudnego wyrazu twarzy. Nie widzisz jej całej. Zniknęła. Przestraszyłeś się. Krzyczysz jej imię, biegając po całym parku. Zgubiłeś ją. Siedzisz na ławce i szlochasz. Kochasz ją i nie chcesz stracić. Ale przez twoją głupotę mogło jej się coś stać, wiesz ,że nie wybaczyłbyś sobie tego. Po chwili usłyszałeś ciche niecenzuralne słowa, które płynęły zza kępki krzaków za tobą. Podbiegłeś tam jak najszybciej i zobaczyłeś kucającą Darię. Jest zła, ale i szczęśliwa, gdy podchodzisz do niej. Od razu rzuca ci się w ramiona i nie chce odkleić się od twojej klatki piersiowej.
- Przepraszam... - szepczesz w jej włosy.
- Mogłam się nie obrażać i pilnować się mojego chłopaka. Wtedy nie wylądowałabym w krzakach - uśmiecha się. - Wracajmy już do mieszkania, co?
- Jak sobie życzysz - całujesz ją w skroń i odwracasz się tyłem. - Wskakuj. Należy ci się to, żebyś mogła widzieć świat z wysokości ponad dwóch metrów - śmiejesz się do niej, a po chwili czujesz jej ciężar na plecach.
- Ale na pewno możesz?
- Przecież nigdzie mi nie napisali w kontrakcie, że nie mogę nosić swojej dziewczyny na plecach, więc przeciwwskazań nie ma - śmiejesz się.
Stawiasz ją na ziemi dopiero pod klatką. Szukasz w kieszeni bluzy kluczy i wchodzicie do środka. Przepuszczasz ją pierwszą, by szła przed tobą. Nie byłbyś sobą, gdyby twój wzrok automatycznie nie powędrował na jej pośladki odziane jedynie czarnymi, sportowymi leginsami. Twoja męska natura niewątpliwie daje o sobie znać, bo na piętrze, gdzie mieszkasz, szybko doganiasz Darię i popychasz na drzwi wejściowe. Stajesz tuż za nią, ciało przy ciele, szepczesz o tym, jaka jest zmysłowa i jak na ciebie działa, co czuje na własnych pośladkach.
- Chyba popracujemy trochę nad twoją kondycją, ale w zdecydowanie przyjemniejszy sposób niż bieganie... - szepczesz, otwierając drzwi. - Teraz na pewno cię nie zgubię.
Bierzesz ją na ręce i wędrujesz w kierunku łazienki. Nie pozwalasz jej złapać tchu, gdyż twoje usta cały czas przyklejone są do jej malinowych warg i rozgrywają z nimi wojnę. Najdelikatniej, jak tylko potrafisz, ściągasz z niej wszystkie ubrania. Dziewczyna nie pozostaje ci dłużna i już po chwili oboje nadzy wchodzicie pod prysznic. Twoje dłonie błądzą po jej nagim ciele. Zataczają koło wokół jej piersi, muskają ramiona, głaskają nogi, ściskają pośladki. Twój oddech drażni jej skórę. Usta muskają jej wargi. Cały należysz do niej. Cały się w niej zakochałeś, a dopiero dzisiejszy incydent w parku ci do uświadomił.
Daria.
Leżysz w łóżku człowieka, który z każdą następną sekundą zaczyna znaczyć dla ciebie coraz więcej. Z każdym momentem w twojej głowie zaczynają rodzić się piękne wizje waszej wspólnej przyszłości. Widzisz biegające razem z dwoma wielkimi psami dzieci, dwóch chłopczyków i dziewczynkę. Na tarasie widzisz siedzące razem i przytulające się do siebie małżeństwo. Dwoje ludzi po trzydziestce. Wszyscy uśmiechnięci, radośni. Po prostu szczęśliwi. Oddałabyś wszystko, byleby kiedyś tak właśnie było. Marzysz o tym, żeby zostać żoną Karola, a znasz go od miesiąca.
Czujesz na karku delikatne pocałunki, a czyjeś długaśne palce miziają cię po nodze. Śmiejesz się w środku, żeby tylko nie dać Karolowi znaku, że już od dawna nie śpisz. Pozwalasz, by jego dłonie odnalazły drogę pod koszulkę, którą masz na sobie, a która notabene należy do niego. W końcu odwracasz się do niego i zachłannie wpijasz w jego usta, a palce wplątujesz w jego przydługie włosy. Słyszysz jego gardłowy śmiech. Wciąga cię na siebie i majstruje przy tym, by ściągnąć z ciebie górną część garderoby. Cholernie ci się to podoba. Pierwszy raz czujesz przy mężczyźnie, że mimo wszystko nie pragnie jedynie twojego ciała, ale chce twojej duszy. Chce ciebie całej.
- Tylko nie to... - mruczysz niezadowolona, słysząc dzwonek do drzwi. - Niedziela jest... - marudzisz, gdy Karol zsuwa cię z siebie, wstaje z łóżka i idzie sprawdzić, kto przyszedł.
- Zaraz wracam, kotek! - krzyczy z korytarza. Słyszysz, że otwiera drzwi, a w całym mieszkaniu od razu rozlega się głos jakiejś kobiety.
- Karolku, jak my cię dawno nie widzieliśmy... Karol, jest piętnasta, a ty w bokserkach jeszcze paradujesz? Pewnie tak wczoraj zabalowałeś po meczu, że teraz odsypiasz. Właśnie, gratulacje synku, świetny mecz... Ubieraj się szybko, zaraz obiad odgrzeje... No Mieciu rozbieraj się, a nie tak stoisz, a ty Karolu mógłbyś się chociaż przywitać, a nie tak stoisz...
- Witaj mamo...
- No już leć się ubierz, a my z ojcem idziemy do salonu - słyszysz jak go pogania. Sama wstajesz powoli z łóżka i zmierzasz w kierunku korytarza, ubrana w krótkie spodenki i bokserkę.
- Mamo, ale nie możecie...
- Czego nie możemy?
- Bo ja nie jestem sam...
- Jakoś nikogo tu nie widzę, więc...
- Dzień dobry... - wyłaniasz się z sypialni i widzisz dwoje starszych ludzi, którzy są rodzicami Karola.
- Mamo, tato... to jest właśnie Daria, moja dziewczyna - przedstawia cię, przyciągając do siebie i obejmując.
- Miło mi państwa poznać, ale miałam nadzieję, że nastąpi to w nieco bardziej sprzyjających okolicznościach, Daria Wasilewska - podajesz obojgu dłoń. Pan Mieczysław muska ustami twoją dłoń, a pani Anna serdecznie ją ściska.
- To my sobie pójdziemy do kuchni, a wy spokojnie się... Ubierzcie się - puszcza ci oczko, ciągnie męża za rękę, by po chwili zniknąć razem z nim za drzwiami salonu. Dopiero teraz oboje wybuchacie śmiechem,
- To poznanie teściów masz już za sobą - dostajesz soczystego buziaka i razem z Karolem zamykasz się w jego sypialni, by się ubrać.
- Więc zamierzasz się ze mną ożenić?
- Nad tym, to jeszcze pomyślimy kochanie... - uśmiecha się chytrze i przebiera się, co i ty czynisz.
Godzinę później siedzicie razem we czwórkę przy stole i zajadacie się przepysznymi pierogami, które zrobiła mama Karola. Strasznie przypominają ci te, które robiła Twoja mama na każdą wigilię, którą obie spędzałyście w Krakowie u Babci i dziadka, gdzie zawsze było pełno ludzi. Dawno się już nimi nie widziałaś. Ostatnio byłaś u nich w sierpniu na krótkich wakacjach. Chcesz przedstawić im Karola i tak jak zawsze, w nocy słuchać tego, co o chłopaku sądzi twój dziadek. Mężczyzna, który zastąpił ci ojca.
O dwudziestej zaczynasz pakować wszystkie swoje rzeczy, by ruszyć w drogę do Warszawy razem z rodzicami środkowego, którzy ci to zaproponowali. Niby przez przypadek do walizki pakujesz jego koszulkę, w której dziś spałaś. Również przez niby przypadek sama zostawiasz u niego swój sweter. Całujesz go mocno w usta, żegnasz się i wychodzisz razem z jego rodzicami. Wsiadasz do ich samochodu i ruszacie w podróż do stolicy. PO dwóch godzinach pan Miecio zatrzymuje się pod twoim blokiem, wyjmuje twoją walizkę z bagażnika i żegna się z tobą, a pani Ania zostaje jeszcze na chwilę przy tobie.
- Cieszę się, że Karol cię poznał... Jesteś wspaniałą dziewczyną i możesz być pewna, że z mojej strony, jak i mojego męża będziecie mieli zawsze pomoc... Jeśli Karolowi się odwidzi i cię zostawi, to sama dam mu popalić - puszcza ci oczko.
- Nie trzeba... Ale bardzo pani dziękuję, bo to dla mnie ważne - uśmiechasz się.
- Już cię tu nie zatrzymuję, leć do siebie na górę. Do zobaczenia...
- Do zobaczenia...
~*~*~
Witajcie :*
Kari : Witajcie kochane :) Mamy już siódemkę :) Gorąco zachęcamy do czytania i komentowania.....buziaki :*:*
Dzuzeppe : Ja jestem na razie na etapie nadrabiania, więc z moimi blogami jeszcze się chwilę wstrzymam z publikacją. Po nowym roku wracam już na stałe ;)
Macie taki przyjemny rozdział, jak to Daria poznała swoich "teściów" :P Choć nie wiadomo czy rzeczywiście nimi będą ;) Tak sobie patrzę na to ile Was tu jest i jest mi tak ciepło na serduchu :* Dziękuję wam :* No i chyba tak sobie myślę, że jesteśmy na półmetku tej historii, ale nie wiem, jak to nas wszystko jeszcze poniesie :D
Buźki :*
Buźki :*
Zapraszam :