Początek października, przyroda zaczyna obumierać, by z powrotem na wiosnę odżyć, a ty stoisz właśnie w swoim pokoju w Warszawie i wpatrujesz się w lustro. Przystojny, dojrzały mężczyzna, z naturalnym kolorem włosów na głowie, w idealnie skrojonym garniturze, w śnieżno białej koszuli, z olśniewającym uśmiechem na twarzy, z przepełnionym miłością sercem oraz spokojną głową. Jesteś cholernym, Sobotnim szczęściarzem, który przez zwykły przypadek odnalazł swoje szczęście dzięki jednemu wieczorowi i późniejszym zbiegom okoliczności. Dorosły mężczyzna, który dzięki jednej kobiecie potrafi być jednocześnie radosnym, roześmianym smarkaczem, ale i statecznym i spokojnym człowiekiem. Zmieniłeś się na dobre Karolu. Daria zmieniła cię na dobre.
- Karollo!
- Tu jestem - odkrzykujesz przyjacielowi, a po chwili widzisz go za sobą.
- Kto by pomyślał, Stary, że po roku będziesz się do ślubu szykował... - westchnął, poklepując cię po plecach. - Wydorośleliśmy Karol.
- Masz rację... Teraz wszystko jest inne...
Równo rok temu wszystko się zaczęło. Byłaś wrakiem samej siebie, ale dzięki poznaniu swojej Sobotniej Nocy cały twój świat znów powrócił na właściwe tory. Dziś w twoim mieszkaniu krzątają się dziadkowie, a Basia kończy robić sobie makijaż. Za chwilę wszystko zacznie się na nowo. Staniecie przed czystą kartką papieru razem z Karolem i będziecie musieli ją zapełnić, zapisać własnymi przeżyciami. Napisać swój własny scenariusz życia, które od dnia dzisiejszego będziecie wieść wspólnie. Dostosować się do przeciwności losu, jak i cieszyć się ze sprzyjających wam chwil. Zerkasz ostatni raz na swoją sylwetkę w lustrzanym odbiciu. Czujesz się piękna, co zauważa również i dziadek, wchodzący do twojej sypialni.
- Mama byłaby z ciebie bardzo dumna, Skarbie - podchodzi do ciebie i przytula. Uśmiechasz się na widok swojego górowania nad dziadkiem wzrostem dzięki wysokim szpilkom. - Jesteś piękna.
- Dziadku, a może to wszystko dzieje się za szybko? Może nam wcale nie jest potrzebny ten ślub? Przecież to tylko kawałek papieru... - wzdychasz.
- Dziecko... Nie oszukuj sama siebie. Widzę, że się boisz. W końcu pierwszy raz wychodzisz za mąż i obu ostatni - śmieje się. - Kochasz Karola, a on poza tobą świata nie widzi.
Stoisz przed ołtarzem jednego z warszawskich Kościołów i oczekujesz na kobietę swojego życia, która już za chwilę stanie u progu i razem ze swoim dziadkiem ruszy w twoim kierunku. Uśmiechasz się do idącej najpierw Basi, która dołącza do Andrzeja. Wreszcie w całej świątyni rozlega się Marsz Mandelsona, a w drzwiach pojawia się twój skarb w śnieżnobiałej sukni. Uśmiechasz się. W tej chwili liczy się tylko jej sylwetka, tylko Ona, tylko Sobotnia. Serce zaczyna bić ci w podwójnie zwiększonym rytmie mało co nie wyskakując z klatki piersiowej. Czujesz szklistą ciecz zbierającą się w kącikach oczu. Jej szczery i pełny miłości uśmiech sprawia, że przestajesz myśleć, a wszystko wokół dzieje się automatycznie.
- Ja Karol biorę sobie ciebie za żonę i ślubuje miłość, wierność i uczciwość małżeńską...
- Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi do pomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci...
Ciepło rozlewa się po twoim ciele. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, że od dziś jesteś już panią Kłos, żoną Karola. Dopiero moment, gdy kapłan ogłosił was małżeństwem uświadomił ci, jak wiele od jutrzejszego dnia się zmieni. Będziecie jednością. Co z tego, że ty w Warszawie a twój mąż w Bełchatowie. Przecież liczy się to, co macie w sercach, a nie to czy widzicie się każdego ranka i wieczora. Jeszcze nigdy dotąd nie usłyszałaś tak wielu życzeń i porad małżeńskich w jednym dniu, a dziś słyszysz to co chwilę. Wiesz, że są to szczere życzenia, że płyną prosto z serc waszych rodzin i przyjaciół. Wchodząc do przepięknej sali, gdzie odbędzie się wesele, ogarnia cię przyjemne ciepło. Czujesz, że wszystko ułoży się tak, jak tego pragniesz. Będziesz szczęśliwa.
Dzisiejsza noc jest dla nich magiczna, niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. Taka tylko i wyłącznie ich. Bo mimo że są rozchwytywani przez weselnych gości od samego początku przyjęcia, to pierwszy taniec był tak samo magiczny, jak wszystko inne, co ich otacza dzisiejszego wieczora. Światło przygaszone, tłum osób im bliskich ustawiony w kółeczku, kwiaty ułożone w prowizoryczne serce na środku balowego parkietu, sypiące się z sufitu biało-czerwone papierowe serduszka, uśmiech na twarzach wszystkich zgromadzonych, łzy najbliższych im osób. I wreszcie Oni. Na środku sali, w pięknych strojach, z uśmiechami i rumieńcami, z sercami przepełnionymi wzajemną miłością. Bo przecież tak na prawdę nie zawsze liczy się to, ile ludzie się znają. Ważne, żeby się kochali.
- Mama byłaby z ciebie bardzo dumna, Skarbie - podchodzi do ciebie i przytula. Uśmiechasz się na widok swojego górowania nad dziadkiem wzrostem dzięki wysokim szpilkom. - Jesteś piękna.
- Dziadku, a może to wszystko dzieje się za szybko? Może nam wcale nie jest potrzebny ten ślub? Przecież to tylko kawałek papieru... - wzdychasz.
- Dziecko... Nie oszukuj sama siebie. Widzę, że się boisz. W końcu pierwszy raz wychodzisz za mąż i obu ostatni - śmieje się. - Kochasz Karola, a on poza tobą świata nie widzi.
Stoisz przed ołtarzem jednego z warszawskich Kościołów i oczekujesz na kobietę swojego życia, która już za chwilę stanie u progu i razem ze swoim dziadkiem ruszy w twoim kierunku. Uśmiechasz się do idącej najpierw Basi, która dołącza do Andrzeja. Wreszcie w całej świątyni rozlega się Marsz Mandelsona, a w drzwiach pojawia się twój skarb w śnieżnobiałej sukni. Uśmiechasz się. W tej chwili liczy się tylko jej sylwetka, tylko Ona, tylko Sobotnia. Serce zaczyna bić ci w podwójnie zwiększonym rytmie mało co nie wyskakując z klatki piersiowej. Czujesz szklistą ciecz zbierającą się w kącikach oczu. Jej szczery i pełny miłości uśmiech sprawia, że przestajesz myśleć, a wszystko wokół dzieje się automatycznie.
- Ja Karol biorę sobie ciebie za żonę i ślubuje miłość, wierność i uczciwość małżeńską...
- Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi do pomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci...
Ciepło rozlewa się po twoim ciele. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, że od dziś jesteś już panią Kłos, żoną Karola. Dopiero moment, gdy kapłan ogłosił was małżeństwem uświadomił ci, jak wiele od jutrzejszego dnia się zmieni. Będziecie jednością. Co z tego, że ty w Warszawie a twój mąż w Bełchatowie. Przecież liczy się to, co macie w sercach, a nie to czy widzicie się każdego ranka i wieczora. Jeszcze nigdy dotąd nie usłyszałaś tak wielu życzeń i porad małżeńskich w jednym dniu, a dziś słyszysz to co chwilę. Wiesz, że są to szczere życzenia, że płyną prosto z serc waszych rodzin i przyjaciół. Wchodząc do przepięknej sali, gdzie odbędzie się wesele, ogarnia cię przyjemne ciepło. Czujesz, że wszystko ułoży się tak, jak tego pragniesz. Będziesz szczęśliwa.
Czy chcieliby byś teraz kimś innym?
Czy mogliby przestać w jednej chwili kochać?
Czy dane byłoby im się ponownie tak mocno zakochać?
A ty, czy mógłbyś rzucić wszystko i stać się kimś innym?
Bo Oni by nie potrafili...
Dzisiejsza noc jest dla nich magiczna, niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. Taka tylko i wyłącznie ich. Bo mimo że są rozchwytywani przez weselnych gości od samego początku przyjęcia, to pierwszy taniec był tak samo magiczny, jak wszystko inne, co ich otacza dzisiejszego wieczora. Światło przygaszone, tłum osób im bliskich ustawiony w kółeczku, kwiaty ułożone w prowizoryczne serce na środku balowego parkietu, sypiące się z sufitu biało-czerwone papierowe serduszka, uśmiech na twarzach wszystkich zgromadzonych, łzy najbliższych im osób. I wreszcie Oni. Na środku sali, w pięknych strojach, z uśmiechami i rumieńcami, z sercami przepełnionymi wzajemną miłością. Bo przecież tak na prawdę nie zawsze liczy się to, ile ludzie się znają. Ważne, żeby się kochali.
Czy chciałaby w tej chwili być w ramionach innego?
Czy chciałby całować teraz inną?
Czy chcieliby wrócić do pewnej Sobotniej Nocy i nigdy się nie spotkać?
A czy ty mógłbyś zrezygnować z czegoś, co daje ci sens życia?
Bo Oni by nie mogli...
Pierwszy raz oboje czują, że ta chwila się już nie powtórzy, że muszą ją zapamiętać do końca życia, że muszą przeżyć ją w sposób wyjątkowy. Taki zupełnie zarezerwowany dla nich. Specyficzny. Jej suknia swobodnie opada w dół razem z jego koszulą. Usta zaczynają swoją własną wojnę. Dłonie splatają się ze sobą. Serca biją w tym samym rytmie. Krew płynie coraz szybciej. Umysły zespajają się ze sobą. Nie ma niedopowiedzeń, przykrości, cierpienia, łez, krzyku, lęku, bojaźliwości. Jest radość, spełnienie, miłość, uwielbienie, zaufanie, zwyczajne kochanie. Ich kochanie się jest inne. Emocjonalne, piękne, perfekcyjne. Seks dwójki kochających osób zawsze taki jest. Trzeba jedynie umieć to odkryć, utrzymać i pielęgnować. Tak samo jak uczucie. Bo miłość to coś więcej niż samo kochanie, przebywanie, mówienie. To wszystko co ich otacza. Na szczęście oni to wszystko wiedzą.
- Obiecaj mi coś.
- Co?
- Że jak się obudzisz, to nie uciekniesz...
- Obiecuję.
- Kocham cię.
- Ja Ciebie też, Żono...
Wreszcie zasnęli, w blasku rannego słońca. Zespoleni ciałami, duszami, umysłem. Jako jedność.
~*~*~
Cześć :*
Przepraszam za naszą nieobecność, ale niestety nie dało się tu być z przyczyn prywatnych ;/
Przepraszam za naszą nieobecność, ale niestety nie dało się tu być z przyczyn prywatnych ;/
Mam nadzieję, że rozdział z taką treścią się Wam spodoba ;-)
Tak na prawdę, to my jeszcze nie doszliśmy do najważniejszego momentu tej historii :P
Ale to za tydzień, a podpowiedzią o co w Sobotniej chodzi może być dla was ostatni dialog ;-)
Ale to za tydzień, a podpowiedzią o co w Sobotniej chodzi może być dla was ostatni dialog ;-)
Zapraszam Was tymczasem na:
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Powoli wychodzę na prostą ;-)
Płacze, po raz kolejny.czytając.Twojego bloga się wzruszyłam!
OdpowiedzUsuńCo Ty chcesz zrobić?! Nie mów mi, że coś niedobrego, bo chyba tego nie przeżyje..
Powtórzę to chyba po raz kolejny..
.. KOCHAM TEGO BLOGA <3
Powiem tylko jedno słowo które mam w głowie- MAGIA.
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńMagia ^^ podoba mi się to. W końcu i Karol i Andrzej i Daria i Basia są szczęśliwi ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jest niesamowity, jednak twoja dopiska mnie zaniepokoiła....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wszystko zakończy się szczęśliwie....
Czekam na next!
Piękny i romantyczny rozdział! Chciałabym spotkać na swojej drodze takie mężczyznę i tak bardzo go pokochać. Mam szczerą nadzieję, że taka miłość jednak istnieje! Chcę w to wierzyć!
OdpowiedzUsuńRozdział magiczny po prostu ;) Taki piękny dzień dla nich ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością i wsłuchując się w słowa piosenki zastanawiam się co tam szykujecie.. Chyba się boję, bo nie wiem czego się spodziewać ;*
Pozdrawiam i ściskam ;)
Kinia16
Trafiłam do Was wczoraj, zupełnie przypadkowo i pochłonęłam wszystkie rozdziały na raz ! Kurcze dwójka ludzi, pogubionych w swoim życiu, nie widzących w nim żadnego celu ..i nagle spotykają siebie, i świat wiruje- nabiera kolorów, wszystkie staje się piękniejsze ! Tak bardzo zakochują się w sobie, nie widząc poza sobą świata ! Aż wreszcie się pobierają ! Czytając te notkę, byłam pewna, że chcecie to już zakończyć, i już przygotowywałam przemowę, ze wszystkimi gorzkimi żalami, dlaczego tak późno do was trafiłam ! :D Ale widzę, że to jednak nie koniec, także czekam co wymyślicie w następnej notce !
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna, jeśli mogłybyście mnie informować :) [turnthislove.blogspot.com], zapraszam również do siebie, jeśli były byście zainteresowane :)
Pozdrawiam serdecznie:*
Kocham
OdpowiedzUsuńKocham
Kocham
Kocham
Uwielbiam
Uwielbiam
...
Wszystko na raz <3
<3<3<3
Więcej słów chyba nie potrzeba :*
Pozdrawiam :)
Mam nadzieje, że mój Sobotni znajomy taki jak Karol chodzi po tej ziemi :D
OdpowiedzUsuńTak całkiem na poważnie to mieli sporo szczęścia, że wpadli na siebie i połączyła ich miłość :) Teraz jako małżeństwo może im się jeszcze trudniej żyć na dwa miasta, ale przecież Bełchatów i Warszawa to nie dwa krańce świata :)
Pozdrawiam :)
Bałam się że przez ten przeskok czasowy i ślub to bedzie ostatni rozdział, cóż wiele autorek tak właśnie kończy swoje blogi, dlatego cieszę się że to jeszcze nie koniec. Ślub jak z bajki, ja wierzę że każda z nas będzie mieć taki trzeba tylko znaleźć tego którego naprawdę się pokocha a nie brać ślub bo boimy sie samotności i tego że nie damy rady żyć w pojedynkę, niestety takie przypadki są coraz częstsze
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńDwie osoby, które spotykają się zupełnie przypadkowo... Nie wiedzieli, że to spotkanie odmieni na zawsze ich życie ;] Oczywiście na lepsze, przynajmniej na razie ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mimo tej podpowiedzi, nie zafundujecie nam smutnego zakończenia :P
Nikt nie ucieknie, nikogo nie zostawi... Są już mężem i żoną, a to do czegoś w końcu zobowiązuje ^^
Świetny <3 Cudowny <3 Takie lubię <3 :D
Pozdrawiam ;*
Do wczoraj nie rozumiałam tych końcowych słów, ale Dzuzeppe wytłumaczyłaś mi je dogłębnie! :/ I stąd mój apel do Kari, nie zgadzam się na pomysł Dz. ;C
OdpowiedzUsuńAle okej, póki co cieszę się szczęściem opisanym u góry. Trochę jestem zaskoczona ślubem w tym rozdziale, ale takie przyspieszenie mi się nawet podoba chociaż o co ma nastąpić nie :D Dlatego może zakończę mój monotonny komentarz, bo jeszcze się wgadam :D
Ściskam Was :*
Coqutte
Kari nic nie wskóra :p
UsuńSama mój pomysł poparła i się ba niego zgodziła, więc będzie tak jak ci wczoraj mówiłam :P
Buźki,
Dzuzeppe :-*